Z dedykacją dla mojej chorej Małpki :*
Mijały tygodnie... Na wyspie zaczęło się robić chłodniej niż zwykle, co, jak wspominała Layla, może być przyczyną zawahań emocjonalnych dyrektorki, jednak wciąż tego nie potwierdzono. Rose zauważyła, że rośliny zaczęły obumierać, jakby ktoś zabierał z nich życie i oczywiście zaczęła obwiniać czarodziei. Problem był w tym, że my nie potrzebujemy ich życia do czerpania mocy. Nasza siła pochodzi albo z nas samych, albo prosto z ziemi, ale wtedy nie cierpią żadne rośliny.
Kilkakrotnie rankiem oglądałam przez okno jak Dylan i jego koledzy wybiegają przed szkołę, ruszają w stronę morza i wskakują do niego. Dalej tak robią, a ja w ciągu dalszym nie mogłam zrozumieć, jak oni tak mogą, skoro na zewnątrz jest tak cholernie zimno.
Wariaci.
-W Galahiti coś się dzieje, coś złego, czuję to w kościach - oznajmiła Rose, trzymając w rękach książki, przylegające jej do brzucha. Szłyśmy właśnie na stołówkę, po trzynastej zawsze była pora obiadowa.
-A ty - zerknęłam na nią wymownie - ciągle twierdzisz, że to..
-... nie twierdzę, - wcięła mi się w zdanie, jak zwykle - że to wasza wina, ale zrozum, Elfy mają w sobie coś takiego. Jesteśmy związani z naturą, czujemy kiedy coś ma się stać i opiekujemy się nią. Chociaż dla rasy walecznej to raczej inna sprawa.
-To znaczy?
-Czasami się przejmują, czasami ignorują, bo wiesz, ważniejsze jest to, czy masz jeszcze strzały, albo czy miecz jest ostry. Moim zdaniem jak zwykle przesadzają, ale się nie wcinam, bo to głównie faceci.
-Moim zdaniem, to ty przesadzasz - powiedziałam wszedłszy na stołówkę. Omiotłam wzrokiem wszystkie stoliki, aż w końcu znalazłam Dylana przy jednym z nich. Śmiał się z czegoś, na równi z jego znajomymi. Uśmiechałam się, do momentu, kiedy spostrzegłam, że wśród nich siedzi jakaś dziewczyna. Blondynka, szeroki, fałszywy uśmiech.
-Rose - zaczepiłam rudą pociągnięciem za rękę, już chciała iść po jedzenie. -Wyobrażam sobie, jak bardzo jesteś głodna, ale weź spójrz na stolik gdzie jest Dylan i ci jego koledzy - proszę, odwracając wzrok od tego konkretnego stolika.
-Co to za dziewczyna?
-Chciałabym wiedzieć - syknęłam, popychając ją w stronę stołu szwedzkiego.
Zwykle pusta, jasna stołówka zamieniła się w miejsce uczty i śmiechu dla większości uczniów. Nauczyciele dyskretnie omijali pory, kiedy dosłownie wszyscy mieli dostęp do jedzenia, gdyż zwykle jest tu zbyt duży tłok. Przebiłam się przez tłum rozmawiających dziewczyn, które w odpowiedzi posłały mi mrożące krew w żyłach spojrzenia. No tak, to te "groźne". Potem stałam już w kolejce po jedzenie, nucąc sobie pod nosem ulubioną piosenkę Rose, stojącej tuż obok. Ale najzabawniejsze było to, że robiłyśmy to w jednym miejscu, o tym samym czasie.
-Lydia? - Zerknęłam na chłopaka i uśmiechnęłam się radośnie, kiedy okazało się, że to Ethan.
-Ethan, hej, co u ciebie?
-Wszystko dobrze - odpowiada grzecznie chłopak. -Mijaliśmy się ostatnio w bibliotece, ale jakoś nie było okazji, żeby porozmawiać... A zdaje się, że dawno rozmawialiśmy, więc co powiesz, na nadrobienie tych miesięcy?
Propozycja kolegi wydała mi się całkiem dobra. Nawet jeśli dawno zamieniliśmy ze sobą kilka dłuższych zdań, to wciąż ktoś, kto jest dla mnie ważny, nawet jeśliby wziąć pod uwagę życie w normalnym świecie.
-Świetny pomysł - odezwałam się po chwili, nakładając sobie sałatkę.
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że Rosalie wszystkiego słuchała, nawet nie z tego względu, że po prostu stała obok. Elfy mają wyjątkową zdolność słuchu, bardziej rozszerzoną, niż zwykli ludzie albo inne nadprzyrodzone stworzenia, włączając czarowników. Jeśli ja chciałabym słyszeć coś z dalekiej odległości, musiałabym użyć do tego magii, co w sumie wcale nie było problematyczne.
-Wspaniale, to może spotkamy się jutro w bibliotece?
-Przyjdę - puściłam mu oczko i odeszłam z rudą.
Spojrzałam ukradkiem na przyjaciółkę, miała na ustach podejrzliwy uśmieszek, a tacę z jedzeniem ostrożnie ściskała w palcach.
-Powiesz mi, co tam sobie myślisz, czy będziesz czekać, aż sama to z ciebie wydrę? Ukrywanie informacji nigdy ci nie wychodziło, nie próbuj tego doskonalić, bo i tak będę na tyle przebiegła i wredna, że zaczniesz o wszystkim śpiewać - powiedziałam szukając wzrokiem Dylana, gdyż stałyśmy przed tymi wszystkimi stolikami.
-A a, nie wolno mnie szantażować.
-Wolno z ciebie wyciągać informacje, a to już nie szantaż, tylko dobra strategia - odparłam słodko się uśmiechając i ruszyłam w kierunku szatyna.
-Bardzo śmieszne, a poza tym, nie denerwuje cię fakt, że twój chłopak nie przedstawił cię jeszcze swoim kolegom? Co pewnie zaraz zrobi, bo ciągniesz mnie w jego stronę. Dlaczego?
Westchnęłam, obracając się do niej przodem.
-Po pierwsze, to nie jest mój chłopak - oznajmiam z wyrzutem. -A po drugie, chcę się dowiedzieć...
W tym momencie poczułam za sobą czyjąś sylwetkę, na szyi ciepły oddech i w końcu jego usta na policzku. Ahh tak, te perfumy poznałabym wszędzie. Rose uśmiechnęła się głupio, wiedząc, że teraz już nie mogłam nic jej wyperswadować, a tak bardzo chciałam.
-Cześć dziewczyny.
-Wcale nie chcę powiedzieć, że witasz się z nią, jakbyście byli parą... Wcale to tak nie wygląda - skomentowała ruda, wyprzedzając nas. Pewnie szła do jego stolika. -A i cześć Dylan.
Zaśmialiśmy się cicho, odprowadzając ją wzrokiem. Tak jak myślałam, usiadła na dobrym miejscu. Chłopaki przywitali ją ciepło, ale ta blondyna zmierzyła ją wzrokiem i fuknęła.
Ciekawe...
-Musisz przestać tak robić, Rose ma trochę racji, to wygląda, jakbyśmy byli razem, a nie jesteśmy - spojrzałam mu w oczy, uśmiechnął się.
-A jeśli chcę, żeby to tak wyglądało?
Marszczę brwi.
-Co ty dziś piłeś? - zachichotałam.
-Jadłem tą sałatkę, co masz na talerzu... Poza tym, mogę robić co chcę, kiedy chcę, z kim chcę i w sposób, jaki mi się podoba. Nikt nie powinien się tym interesować.
-Jesteś głupi - podsumowałam.
-Ja to wiem. A teraz chodź - złapał mnie za rękę - przedstawię cię, bo Rose już chyba znają.
Szatyn podciągnął mnie w swoją stronę i zaprowadził do stolika, gdzie prawie całe towarzystwo się śmiało. No cóż, prawie całe... Wyjątkiem stała się naburmuszona blondyna, gapiąca się na Dylana. Patrzyła to na jego twarz, to na nasze splecione dłonie, to na mnie - morderczo. Chciało mi się śmiać, kiedy poznałam dziewczynę. Jessica była nieprzewidywalna, ale czasem strasznie naiwna.
Usiedliśmy. Niestety Black był pomiędzy mną a elfką, ale jakoś mi nie przeszkadzało siedzenie obok, do dziś, nieznanego bruneta. Miał wesoły uśmiech i zaraźliwy śmiech, jak dla mnie cudownie.
-Chłopaki - odezwał się Dylan, wodząc po nich wzrokiem - i Jessica, to jest Lydia Carter, a jej przyjaciółkę, Rosalie, już chyba poznaliście. Lydia, oto Jacob, Derek, Aiden i Sean.
Czyli chłopak siedzący obok mnie ma na imię Jacob. Zerknęłam na niego kątem oka, wydawał się bardzo sympatyczny, ale zobaczymy co przyniesie czas. Uśmiechnęłam się serdecznie i poprawiłam tacę z jedzeniem.
-Więc, kim jesteś Lydia? - zagaił siedzący naprzeciwko Derek, jeśli dobrze zapamiętałam.
-Czarodziejka.
-Biała czy...
-Mroczna - rzuciłam dumnie i wzięłam pierwszy kęs sałatki. -A wy?
-Cóż, ja i Aiden jesteśmy elfami, tymi od strzał i mieczy. - Tu spojrzał na Rose, która zaraz się lekko zarumieniła. No tak, pamiętam co sądzi o tych panach. -A Jacob i Sean są tacy jak ty, pomijając Dylana, on się nie liczy.
Wszystko jasne, słysząc o elfach od razu spostrzegłam ich charakterystyczne spiczaste uszy, takie jak u Rosalie. Pocieszał mnie fakt, że teraz ruda będzie miała kolegów po fachu, co prawda z innej półki, ale to wciąż elfy. Dodatkowo, chciałabym nadmienić, że przystojni. Każdy z nich był atrakcyjny, więc mogłam się czuć wyjątkowo siedząc z nimi przy stoliku. Ostatecznie pominięta została tylko Jessica, która z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej wściekła.
-A ty, Jessica? - odezwałam się, mimo iż wiedziałam, kim jest blondynka.
-Daruj sobie, Carter, nie mam już sił - warknęła jadowicie i odeszła.
Wzruszyłam ramionami.
-Nie lubicie się? - zdziwił się Jacob.
-Coś w tym rodzaju - mruknęłam. -Jest po prostu zazdrosna, bo zwróciliście na mnie uwagę, a na nią nie. Czasem tak bywa, kiedy widzi się w kimś zagrożenie.
-Nie przejmuj się nią. - Dylan objął mnie ramieniem.
-A właśnie - przypomniałam sobie w momencie - co to za skakanie do lodowatej wody skoro świt? W głowach wam się coś nie poprzewracało? Pranie mózgu wam zrobili?
Towarzystwo zaczęło się śmiać, wraz z Rosalie, która kończyła już jeść swój obiad, ja zaczynałam.
-Lydia? Przyznaj się, podglądasz nas.
-Chciałby tan, panie Black - zasyczałam, mierząc się z nim wzrokiem. -A tak na serio, to słucham.
-Kąpiemy się rano, bo tak jest fajnie. Nie przeszkadza nam zimna woda, bo czujemy ten chłód tylko do czasu, aż ja i Dylan nie nagrzejemy jej magią.
-To się nazywa pomysłowość na poziomie 'jesteśmy idiotami i musimy podtrzymać ten tytuł' - powiedziała Rose.
-Zobaczymy kto zaśmieje się ostatni, dziewczyny.
-Co proszę? Ani mi się, kurde, śni! - powiedziałam stojąc u boku rudej elfki przed morzem, kiedy chłopaki próbowali nas namówić na wejście do wody.
No jasne, już, cholera jasna, lecę!
-Wejdziecie tu czy wam się to podoba, czy nie - oświadczył Aiden.
-Mnie się to nie podoba, nie idziemy tam Lydia. Ja chcę jeszcze trochę żyć...
Nagle Aiden wyszedł z wody, wziął elfkę na ręce i zanurzył w lodowatej wodzie. Jej krzyk słyszało całe Galahiti, tego jestem pewna. A właściwie usłyszałoby, gdyby Sean nie stworzył wcześniej bariery pomiędzy nami, a resztą wyspy. Czułam się przy nich nie potrzebna jako czarodziejka. Wszystko robili za mnie! No bez przesady, mogliby zachować jakiś umiar.
Kiedy oba elfy próbowały utrzymać moją przyjaciółkę w wodzie, do mnie wyszedł Dylan. Był cały mokry. Odruchowo cofnęłam się o kilka kroków w tył, nie obchodziło mnie, że miał na sobie całe ubranie, które potem magicznie wysuszy, miał ode mnie odejść. Ale z każdym moim krokiem w tył, jego uśmiech się poszerzał, a chęć wrzucenia mnie do tej błękitnej otchłani zimna wzrastała. Czułam to. W końcu doszło do momentu, w którym dzieliły nas już tylko długie centymetry. Zatrzymał się w odpowiednim miejscu, nie poczułam na sobie ani kropli tej cholernej lodowatej wody.
-Od kiedy to odważna Lydia się czegoś boi? A już zwłaszcza wody, nad którą panuje jako potężna czarodziejka?
-Po pierwsze, wcale nie taka potężna, a po drugie, ta woda jest zimna, nie lubię zimnej wody, a już na pewno w takich ilościach.
-Nie będziesz tam sama - naciskał.
-Jasne, tylko z pięcioma chłopakami, którzy będą mnie chcieli utopić!
-W życiu bym tego nie zrobił... Chcesz się przytulić? - zaśmiał się, kiedy znowu zwiększyłam odległość pomiędzy nami.
-Nie zmuszaj mnie, do używania magii przeciwko tobie.
-Zrób to, nie mogę się doczekać - powiedział uśmiechając się łobuzersko i zaczął się zbliżać.
To był moment. Szybkim ruchem rąk odepchnęłam od siebie szatyna tak, że wylądował znowu w wodzie. Chłopaki byli pełni podziwu, ale ja już czułam w tym kłopoty. Mogłam, co prawda, stworzyć wokół siebie tarczę, wtedy nie mógłby się przebić, ale czy naprawdę tego chciałam? To nie była moja wina, że ten chłopak był tak przyciągający i przystojny.
W sekundzie, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, on był już kilka centymetrów przede mną. Niemal czułam chłód bijący od niego. A przynajmniej poczułam go aż nazbyt intensywnie, kiedy połączył swoje wargi z moimi. Przestało mnie obchodzić to, że jest cały mokry. Zarzuciłam ręce na jego szyję, przylegając do jego ciała jak magnez. W całowaniu był nie do pokonania, nawet najlepszym zmiękłyby nogi.
Nawet nie poczułam, kiedy wziął mnie na ręce i teleportował się do wody, gdzie po naszym oderwaniu, od razu mnie wrzucił.
-Nienawidzę cię - zasyczałam.
-Wiem.
Autorka: Bry wieczór kochani! Jak tam, co tam? Z niecierpliwością czekam na ferie i pozdrawiam czekających :* Dziś była konferencja... Masakracja normalnie :D Tak btw. to pozdrawiam czekających na upragnione wolne, no i Małpkę, bo jej się kończy wolne i będzie harować jak ja ^^ Ogólnie to jestem załamana swoim nowym planem lekcji. Będę miała jeszcze mniej czasu na pisanie, bo wiadomo, drugi semestr i te sprawy... Trzeba się jeszcze bardziej przyłożyć do nauki, żeby na koniec nie latać za nauczycielami - nie lubię tego ;-; Dlatego no... Teraz piszę dużo na zapas, a poza tym mam duże plany co do tego opowiadania ♥
Jak widać w tym rozdziale poznajecie nowych bohaterów, mam nadzieję, że ich polubiliście, bo teraz będą w sumie najważniejsi (wraz z Dylią - skrót Kerry :*). Tak samo moja małpka zauwazyła, że bohaterowie się pojawiają i nagle nie mają znaczenia, np. Arthur, Ethan, Jessica. Owszem, są jeszcze w opowiadaniu jakąś jego cząstką, ale pojawiać się będą epizodycznie. Ja piszę to, co ma większe znaczenie, żeby was nie zanudzać takimi rozmowami niepotrzebnymi... Dowiecie się w swoim czasie co i jak z Arthurem i Ethanem, a Jessica to sicz, która będzie bardzo rzadko... Nie lubię o niej pisać, nie pytajcie dlaczego :D
O matko, ta notka to mój rekord - a miało jej nie być :D
Do następnego :*
Wasza Cherry (ealier Hope) :*
DLA MAŁPKI <333
OdpowiedzUsuń#TEAMDYLIA <3 Heheszky ^.^
UsuńNo więc może na takie mega oryginalne przywitanie...
HELLO, IT'S ME.... Czyli wielka (prawdziwa) pluszowa Małpka, która lata na skrzydłach, których Małpy nie posiadają :D
Haha^^. Kto wymyśli lepsze przywitanie? Oczywiście, że nikt ;p Bo Małpka jest najlepsza <3. Żart. Małpa jest do dupy, bo na GG nie odpisuje :c. Apap powoli zaczyna działać i łepetyna już tak nie boli :). Ale i tak mam Downa XDD
*Małpa z DOWNEM*
Ale dobra, przestanę pieprzyć, bo napiszę długi komentarz (mam nadzieję) bezsensu, a ty Kochanie będziesz zawiedziona :c Bo już Ci gadam od rzeczy na GG :-: Dobra, już przestaję!
Kochanie Ty moje, Ćwoku najwspanialszy. Człeku, który nazywa zwierzęta ,,Stefanem" (zapamiętałam^^) DZIĘKUJĘ VERY MUCH ZA DEDYK <3 Gdybym mogła to bym Cię uściskała. :* To znaczy Małpa by Cię uściskała... Tak btw. To ten gołąb z liśćmi bananowca jeszcze nie doleciał, prawda? :/ Pewnie zdechł, tak jak myślałam -,-. No, kurczę! Miałam przestać. Ych.
Małpa. Ma. Downa.
Taki wspaniały rozdzialik mi dedykujesz <3 Wiesz, że nie zasłużyłam, prawda? :*
Wyspa Galahati.... Uwielbiam to miejsce <3 Takie fajne morze nieopodal i takie gołębie się w nim kąpią <3. Jejku, Obcałuję Cię chyba za tę scenkę z Dylią <3 Taki uroczy pocałunek *-* (nie ważne, że zaczynam od końca, i to wcale nie jest dziwne xd)
Lydia powiedziała, że Go nienawidzi :c Ale Małpa wie, że żartowała, więc jest ok <3. No i Dylan też wie *.* Powiedział ,,ok" :-). Małpie dziś trochę odbija i wgl, ten kom będzie dziwolągiem, a nie komentarzem, ale spox.
Ile nowych twarzy :o Nie zapamiętam tylu i dobrze o tym wiesz XDD No, ale spróbuję :* To jak tam z nimi było... Jeden to na pewno Jacob, a dalej nie pamiętam coś na A, tak? xd *dobra nie robię z siebie idiotki i sprawdzę* Jacob, Derek, Aiden i Sean O :D Wiedziałam xd.
Nie lubię tej J ;p Dobrze, że nie lubisz o niej pisać. (Chyba? xd)
Elfka mnie dziś rozbawiła :D I te skoki do wody ^^ Zarąbiste <3
*BTW. OŚWIADCZAM, ŻE Z LYDII JEST NIEZŁA ZAZDROŚNICA* Haha xd Musiałam, wybacz :*
Ogólnie to interesuje mnie rozmowa z Ethanem :o Nie wiem dlaczego XDD
Ech, nie umiem rozpisywać się na temat rozdziału. Sorry :*
<<<>>>
A no wiesz, po wzięciu dwóch apapów jest już ok, a u cb? :D
Też Cię pozdrawiam, Ćwoku :*
Nie bądź załamana! To ja powinnam być, bo nie będziesz miała tyle czasu na pisanie :c (choć dobrze wiesz, ze ja sama mam go b. mało XDD) I fajnie, że piszesz na zapas <3 A tak wgl, to ktoś oprócz mnie zagląda do zakładki ,,Chapters"? Wątpliwość...
Moja nazwa się sprawdziła <3 Dylia <33
Widzisz, ja dużo widzę *-*
MAŁPA MA DOWNA I LUBI PISAĆ DZIWNE RZECZY W DZIWNYCH MIEJSCACH...
Rzeczywiście rekord, ale chyba mój komentarz, bo Ci chyba z 40 minut nie odpisuję na GG, a kom krótki jak skrawek papieru do... rysowania :D XDD
Kochaniutka, kończę bo się niecierpliwisz pewnie na GG ;* mam wielką nadzieję, że jakimś cudem spodoba Ci się ten kom i wgl, będziesz miała banana na twarzy (których z resztą nie lubisz xd) :D
Małpa Cię kocha i nie pisze tego byle komu :* Tak serio to tylko TB <3
Oby nie było tu multum błędów, bo nie chce mi się ich sprawdzać XDD
Kocham <3
Kerry aka Kercia aka Paw aka Ludź aka MAŁPA
Toja
OdpowiedzUsuńNie lubię żyraf xD
OdpowiedzUsuńJa
OdpowiedzUsuń