24.10.2015

05. Samotnosc.


Następnego dna wiedzieliśmy już, gdzie mamy pokoje i z kim je dzielimy. Okazało się, że budynek był dwa razy większy niż wydawał się patrząc na niego z zewnątrz. Wgłąb niego wprowadzał nas szeroki, długi hol, który prowadził między innymi do stołówki, wielkiego salonu, gabinetów dyrektorów tego całego cyrku i na piętro, a także na poziom niżej. Tak, tutaj była piwnica, ale właściwie nie można było tak tego nazwać. 
Piętro niżej znajdowała się wielka "hala" gdzie poustawiane były sprzęty do ćwiczeń fizycznych - głównie dla wilków i elfów wysokich, to znaczy wojowników - dalej natomiast było miejsce dla czarowników. Księgi, różdżki - które mieliśmy używać tylko przy zaklęciach mających na celu uderzenie lub atak, ale i tak było to tylko w formie ćwiczeń - i inne przedmioty, na które szczerze mówiąc nie zwracałam uwagi. Dalej były ogrody, którymi opiekowały się elfy leśne oraz czarownicy rasy białej. Niektóre kwiaty i krzewy naprawdę zachwycały swoją kolorystyką i wyglądem, wręcz raziły bijącą od nich mocą. 
Wytłumaczono nam, że zarówno czarna magia jak i miała może pobierać moc z roślin, czy też zwierząt, które na tej wyspie były rzeczą normalną. Galahiti była naprawdę ogromną wyspą i szczerze mówiąc nie wierzę, że ktokolwiek poznał jej każdy detal. Lecz pobieranie magii z roślin sprawiało, że z każdą kolejną godziną lub minutą - zależne od rośliny - zaczynały obumierać, a zatrzymanie tego procesu wymagało ponownego podarowania im życia, lecz nam nie zabiera to siły. 
Wspominałam już, że wcale nie odnajduję się w tym całym magicznym świecie? Każda rzecz jest mi obca. Nie rozumiem zasad, które panują w tym pieprzonym świecie i nie chcę rozumieć. Nikt też nie powiedział, że kiedykolwiek chciałam posiadać jakieś magiczne moce... A żeby było śmiesznie, nawet nie potrafię się nimi posługiwać. 
Dzisiaj kazali nam się pojawić na teście, który pokaże nam kim naprawdę jesteśmy; czarnymi magami, białymi czy też uzdrowicielami. Ja sama nie wiem, którą opcję bym wybrała. Najlepiej żadną... Wtedy obyłoby się bez problemów. 
-Emily C... - po sali rozbiegł się głos któregoś z "nauczycieli", który robił testy wraz z tym od historii. 
Dziewczyna wstała i przestraszona ruszyła ku drzwiom, które zaraz się zamknęły. Kolejne osoby wychodziły i wchodziły. Byle szybko i bez bólu. Miałam wrażenie, że lista ciągnie się metrami, kiedy wreszcie wywołano moje imię... 
-Lydia Carter.
Ułożyłam dłonie na kolanach i podniosłam się z krzesła. Chwiejnym, niepewnym krokiem ruszyłam ku wysokiemu mężczyźnie, który tylko czekał, aż zamknie za mną te pieprzone drzwi i będzie po wszystkim. Widziałam to w jego oczach. Patrzył na mnie jak na ofiarę. Na dziecko które trzeba przetestować i dowiedzieć się jak wiele wytrzyma. Miał czarne włosy. Nie uśmiechał się, nie patrzył łagodnie, a morderczo. Zaczęłam się zastanawiać, czy ten człowiek kiedykolwiek doświadczył czegoś, co podobno zwie się szczęściem? Śmiem wątpić.
Weszłam tam i poczułam jakiś dziwny nieznajomy zapach. Jakby ktoś coś przypalał, a jednocześnie przykrywał to wonią świeżych ziół. Atmosfera była napięta. Pan Quest, który przez okres naszych testów i wyników miał się nami opiekować stał przy fotelu, który na mnie czekał. Fotel był beżowy, widać że wygodny - usadowiony był na metalowym jego odpowiedniku, który nieco mnie przerażał. Bliżej siedzenia stała kobieta o czarnych włosach i łagodnym spojrzeniu. Skinęła głową, nakazując mi podejść bliżej. A ja co? Stałam w miejscu jak słup i patrzyłam na to z widocznym przerażeniem. Nie. To nie było przerażenie, to był jakiś rodzaj strachu, bardzo nikły. Pojawiał się i znikał. 
-Usiądź Lydio. - ponagliła mnie kobieta. Wskazała ręką fotel, obok którego stał stolik z jakimiś zastrzykami. Wspominałam, jak bardzo nie lubię igieł, przez które wstrzykuje mi się coś do ciała? -To nic strasznego. Tylko krótki test. 
Mhmm, tak się mówi małym dzieciom zanim wpuści się je do domu strachów. 
-Co chcecie mi zrobić? 
-Usiądź. - warknął rozjuszony szatyn. Przez moje ciało przeszły ciarki. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że mój ulubiony nauczyciel od historii jest czarownikiem, i że właśnie jest dla mnie oschły i wredny. 
Mimo to wykonałam polecenie. Usiadłam na wygodnym fotelu, a kobieta chwyciła moją dłoń i po krótkotrwałym wyszukaniu jednej z moich żył wstrzyknęła mi jakiś niebieski płyn. Na początku nic się nie działo. Potem zaczęło mi się kręcić w głowie. Na końcu odpłynęłam. 


Otworzyłam oczy. Niestety zamiast szarych ścian, ujrzałam ciemnobeżowe. Zamiast tej jakże delikatnej kobiety i byłego nauczyciela, przy moim łóżku siedział Steven z rękoma opartymi na kolanach. Patrzył na mnie tak inaczej; był zmartwiony, ale jednocześnie poirytowany. Przejechałam dłonią po brązowych włosach i wzięłam głęboki oddech, aż w końcu usłyszałam głos chłopaka: 
-Nie obudziłaś się po serum. Zawołali mnie i powiedzieli, że często się tak dzieje u konkretnych osób. 
-Powiedzieli dlaczego? - chłopak pokręcił głową. Ja za to czułam się tak oszukana? Zmęczona? Naprawdę, niczego bardziej nie pragnęłam od ponownego zaśnięcia i niewiedzy. 
Niewiedzy na temat tego, co się dzieje wokół mnie i moich przyjaciół. 
-Co z Jessicą? - spytałam po chwili. 
-Nic jej nie jest. - powiedział. -Wszystko było dobrze, weszła i wyszła na własnych nogach. Tylko kilka osób zareagowało tak jak ty, między innymi ten twój kolega. 
-Dylan? Co... Czy wszystko z nim okay? - sama nie wierzyłam w to jak reagowałam na wieść, że nie tylko ja to przeżyłam. W sumie nic szczególnego się ze mną nie działo, czułam się tylko zmęczona. Mimo to martwiłam się o człowieka, który troszczył się o mnie przez minione tygodnie. nie zniosłabym myśli, że coś mu się stało. 
-Nie wiem, Lydia... Bardziej interesowało mnie co z tobą, niż czy on się dobrze czuje. - stwierdził Steven, przyglądając mi się badawczo. -Ale ty jesteś bardzo wrażliwa na to, co mu jest, prawda? 
-To nie tak. - rzuciłam szybko. -Dylan był przy mnie, kiedy potrzebowałam wsparcia i... Po prostu był, a ja nie mogę się o niego nie martwić, jest dla mnie ważny. 
-Mogłaś przyjść z tym do mnie. 
Tak, oczywiście... Gdybyś był wtedy tym chłopakiem, którego widzę teraz i którego poznałam lata temu przyszłabym. Patrzyłam na niego i widziałam pusty wyraz twarzy. Jego oczy były tak nieprzenikliwe... Ale wiedziałam, że lada chwila, jeśli zrobię coś źle.. wróci ten człowiek który został razem z ludźmi w szkole w Nowym Jorku. 
-Nie mogłam. Nie byłeś sobą... 
Brunet wstał. Chodził po pokoju z rękoma za głową. Słyszałam tylko jak kroczy i oddycha. Obserwowałam go, a on wciąż wpatrywał się w jakieś puste punkty na ścianach. Władała nim złość. Już to widziałam i pasuję. 
Wstałam z łóżka i nie zwracając większej uwagi na swojego chłopaka wyszłam ze swojego pokoju niczym strzała. Ogarnął mnie dziwny chłód korytarza. Wszędzie były drzwi i obrazy, na jego środku zastałam schody na niższe piętro i skręt - dalszy ciąg ścian. Wybrałam schody. 
Chwilę później znalazłam się przed budynkiem. Minęłam elfy i wilki po drodze; jedni z drugimi chyba nie chcieli współpracować. To dwa odmienne światy, a przynajmniej tak mi się wydawało gdy słyszałam ich kłótnie. Za to jeden z chłopaków był bardzo... urodziwym elfem, czarownikiem, wilkiem... Czy kimkolwiek on tam był. Przystojny chłopak, blond włosy, ładny uśmiech. Tak, uśmiechnął się do mnie zanim jeszcze wyszłam z tego pieprzonego holu. Mimo to śmiem twierdzić, że Stevenowi dorówna urodą, ale Dylanowi niestety nie całkiem... Nie, nie myślę o tym. 
Rozejrzałam się po okolicy. Przed "szkołą" stało kilka osób. Jedni siedzieli na ławkach, inni stali przy drzewach i śmiali się wniebogłosy. Znaczna ich większość patrzyła na mnie jak na wariatkę. Jak na dzikuskę, która uciekła z wariatkowa. Wcale mnie nie dziwiły te spojrzenia. Wcale
Nie wiedziałam gdzie mam iść i czy się nie zgubię, a mimo to ruszyłam przed siebie i nie patrzyłam czy ktoś za mną idzie, albo biegnie. Chciałam zostać sama, to się właśnie liczyło. Samotność.

Autorka: Cześć kochani :* Na początku pragnę wam podziękować za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. To naprawdę dla mnie bardzo ważne, że ktoś jednak czyta te moje wymysły i wam się to podoba c';
Wam też tak szybko zleciał ten tydzień i wgl miesiąc? Zaraz koniec października, a martwię się, że dobry humor towarzyszący mi w tym miesiącu pójdzie w dal xd (oby nie). A jak tam u was w szkole? U mnie masakra. Już tak nie cisną ze sprawdzianami jak na początku, ale wiadomo ze lekko nie ma :/
Ok. Chyba kończę? A i ten chłopak, którego minęła Lydia gdy wychodziła ze szkoły będzie miał duże znaczenie w jej życiu i opowiadaniu, ale to w swoim czasie ^-^
Czekam na komentarze i pozdrawiam ♥
Hope

5 komentarzy:

  1. Dlaczego nie wyświetla mi się, ze rozdział dodałaś? :c
    Dobrze, że sporadycznie zaglądam ;*
    Wrócę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejo!

      Wracam :))
      Z weną na komentarz, krótki ale jednak XD
      Coś dzisiaj się za bardzo naćpałam żelków XD
      Wybacz...

      Z góry uprzedzam, że nie odpowiadam za uszkodzenia wzroku, wywołane przeczytaniem tego komentarza. W razie problemów proszę o skontaktowanie się z psychologiem/okulistą/pediatrą zapłacę za przebieg terapii/operacji/itp...
      Wiem, porąbany początek XD

      Rozdział! <3 Już się nie mogłam go doczekać ;))
      Wiesz, że stałam się jego fanką!? :))
      Jest genialne <3!
      Twój styl pisania jest wspaniały! ;*
      No i ogólnie wszystko jest tu cudowne!
      Ten rozdział jakoś wyjątkowo przypadł mi do gustu :))
      Jakieś badania? Test? Why?! Przecież ja wiem, że ten... Ze Lydia będzie magiem czarnej magii ;)) Tak jakoś sobie pomyślałam... No bo Dylan też zemdlał, czy coś tam no i on ją zabrał do tej chatki! o_0 A tam było, ze magia to zło! No więc stąd ten wniosek :D Wiem, dziwna jestem XD.

      "-Nie obudziłaś się po serum. Zawołali mnie i powiedzieli, że często się tak dzieje u konkretnych osób. "

      Konkretnych osób? Co to ma znaczyć? :o No i jeszcze w notce: "A i ten chłopak, którego minęła Lydia gdy wychodziła ze szkoły będzie miał duże znaczenie w jej życiu i opowiadaniu". jak mam to odbierać? ^-^ No i : " Stevenowi dorówna urodą, ale Dylanowi niestety nie całkiem " - czy to wtrącenie ma znaczyć, że Lydia i Dylan będą razem? :o No, że jest przystojniejszy od Stevena, to logiczne, ale bardziej jej się podoba Dylan :o (Przepraszam, jeśli napisałam to po chińsku XDD Mam jakiś dziwny nastrój dzisiaj XD Jeszcze lekcje musze odrobić ;-;)

      Podsumowując:
      1. Rozdział genialny, tak samo jak Twój styl pisania <3
      2. Mam dużo pytań i czekam na odpowiedzi :))
      3. Przepraszam za wszystkie błędy.
      4. Nie wiem co jeszcze XD

      Ps. Pierwsza! <3

      Życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3
      Kerry ;*

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Hejo <3
      Wróciłam, wkurzona.
      Laptop mi się wyłączył gdy pisałam kom.. ughhh
      Muszę od nowa pisać, a skoda bo tamten byl długi :(
      Co tam u cb?
      Jak myślę, że jutro szkoła to mi mózg eksploduje.
      Masakra.
      Rozdziały stawiają się co raz lepsze, na prawdę.
      Te opowiadanie mnie tak wciągało, aż chce więcej <33
      Skoro Dylan i Lydia się nie obudzili po tym serum, to znaczy że są specjalni, czy coś
      Ten typ od historii mnie wkurza
      nie lubię go ;)
      Ja już spadam xx
      Życzę weny <33
      Lexy

      P.s: skąd ty masz czas na piszanie rozdziałów na twoje inne blogi, tego bloga i jeszcze tworzyć grafikę? Jak ty się wyrabiasz z tym wszystkim? Podziwiam Cię.
      Do następnego kochana xx

      Usuń