-Ej, młoda! - usłyszałam głos rozchodzący się po lesie. Czy ja naprawdę nie mogę mieć nawet dwóch godzin spokoju? Gdybym była w domu, zamknęłabym się w swoim pokoju, w swoich czterech ścianach. Tutaj niestety, nawet jeśli to zrobię, otworzą je magią. I jaka w tym sprawiedliwość?
Odwróciłam wzrok od morza, przed którym postanowiłam posiedzieć i pomyśleć... Na ciepłym jeszcze piasku obserwowałam ten piękny zachód słońca. Przy okazji, odkryłam chyba gdzie będę spędzać czas, gdy będę miała doła. Pytanie, a właściwie krzyk który wcześniej usłyszałam powtarzał się z coraz większym natężeniem. Po kilku razach zaczęłam się zastanawiać, czy chłopaka gardło nie boli, albo coś w tym stylu. Można się zmęczyć, jak się tak drze... Mimo to, żeby jakoś go uspokoić obróciłam się do niego. Po krótkim dopatrzeniu poznałam go. To ten elf - a przynajmniej tak mi się wydawało - który uśmiechał się do mnie jak wychodziłam. Blondyn. Ładny. Czego tu do cholery chce?
-Dlaczego się tak drzesz? - spytałam spokojnie, przyglądając mu się badawczo. Chłopak miał na sobie zieloną koszulkę i czarne spodnie. Jego włosy były zmierzwione, w lekkim nieładzie, ale to tylko dodawało mu uroku. Swoją drogą, na tej pieprzonej wyspie doszukałam się wielu przystojnych chłopaków.
-Drę się, księżniczko, bo tak jakby wszyscy cię szukają.
-Nie chciałam być odnaleziona. - odpowiadam otulając wzrokiem morze, które mieniło się pięknymi kolorami nieba. Był już wieczór. Późny wieczór. -Książę. - prycham.
-Wredna z ciebie dziewczyna. - zauważył, ale zamiast wściekłości poczułam rozbawienie.
-Dziękuję za komplement.
-Zamierzasz wstać z tego piasku? - spytał po chwili, unosząc brew.
Zachichotałam cicho.
-Powiedziałam ci, że nie chcę nigdzie iść i twierdzę, że wyraziłam się jasno.
-Musisz wrócić. Są wyniki testu. - powiedział to tak, jakby to miało coś zmienić.
-Nie chcę ich znać... Straciłam przytomność podczas tego testu, wierzę, że to nic godnego uwagi. Dlatego możesz sobie pójść i dać mi święty spokój. - ostatnie zdanie wypłynęło ze mnie niczym strzała, wysyczenie tego przez zęby miało pomóc.
-Nie mogę, królewno... Wstawaj i nie kłóć się, bo nic ci to nie da. Jeśli nie ja cię tam przyprowadzę, to wyślą kogo innego. Każdy ma się stawić na wynikach. Bez wyjątku, rozumiesz?
Odejdź, już mi grasz na nerwach.
-Daj sobie spokój. - rzuciłam wstając z piasku. Wytrzepałam spodnie i dodałam: -Z przezwiskami również. Nie do twarzy ci z mianem księcia, a jak na razie nie wymyśliłam nic ciekawszego. - w odpowiedzi usłyszałam śmiech.
-Wredna, ale zabawna.
-Zamknij się wreszcie.
Na salę konferencyjną - tam gdzie odbywają się tego typu przemówienia i ważne ogłoszenia - dotarliśmy jako ostatni. W momencie gdy przekroczyłam próg pomieszczenia poczułam dziesiątki oczu przebijających mnie na wylot. Najsilniejszy wpływ miały oczy Steven'a i Dylan'a, którzy obserwowali mnie od dłuższej chwili, lecz ten drugi zaraz odwrócił wzrok. Znieruchomiałam, podczas czego blondyn wyminął mnie i ruszył na swoje miejsce, całkiem z tyłu.
-Panno Carter... -głos zabrała Perrie. -Cieszę się, że jest panna już na tyle silna, by uciekać ze szkoły, ale miło by było, gdyby zechciała panna do niej sama wracać.
Kobieto, nie uruchamiaj moich nerwów.
-Dziękuję Arthur. - zwróciła się do chłopaka, który tylko skinął głową.
-Przepraszam, że wolałam zostać sama. - warczę do brunetki, ale gdy chce odejść ta mnie zatrzymuje:
-Nigdzie nie pójdziesz. Są wyniki i musisz je poznać. A dlatego, że jak niewielu z was straciłaś przytomność podczas testu, powinno cię to interesować.
Milczałam. Zacisnęłam zęby i milczałam.
-Do wszystkich, którzy stracili przytomność, tak jak panna Carter...
-Lydia. - syknęłam przez zęby, na co kobieta obrzuciła mnie pustym spojrzeniem.
W tak cudownym momencie do sali wszedł pan Quest. Oblał wszystkich spojrzeniem podobnym do tego, którym wcześniej zaszczyciła mnie ta stara prukwa i stanął na środku tego cyrku. Naprawdę myślałam, że gorzej być nie może, ale najwidoczniej życie lubi mnie zaskakiwać.
-Lydia proszę usiądź tutaj. - powiedział wskazując na fotel obok siebie.
-To pan powinien tam siedzieć.
-Ohh, jesteś wyjątkowo miłą i ważną dla nas uczennicą. Usiądź i nie gadaj.
-Dobra już... - uniosłam ręce w geście obronnym i przemieściłam się na krzesło. Co z tego, że obserwowała mnie cała szkoła, co z tego że siedziałam obok tej świętej trójcy. Siedziałam jak na tronie. Nie bałam się nauczycieli, a tym bardziej tej dwójki i ochroniarza, który grzecznie trwał przy boku brunetki. Z czasem zaczęłam się zastanawiać, czy oni nie romansują, co byłoby bardzo prawdopodobne.
-Słuchajcie. Wszyscy dobrze wiedzą, że od wyniku tego testu zależy wasza dalsza nauka i życie. W takim razie, jestem pewien, że wyniki zaspokoją waszą ciekawość. Tak więc ta tablica, którą zaraz ujrzycie powinna was usatysfakcjonować. - oznajmił mężczyzna przyglądając się z uśmiechem jego uczniom.
Ta sala wyglądała jak te wszystkie na uczelniach. Siedzenia były tak jakby w piętrach, każdy rząd coraz wyżej. Zupełnie jak w kinie, tyle że tutaj były jeszcze drewniane ławy przed siedzeniami. Ja natomiast siedziałam na jakimś dziwnym fotelu przed nimi wszystkimi, i oblewana podejrzliwymi spojrzeniami, starałam się nie zwracać na siebie zbytnio uwagi. Nie odzywałam się. Nie wariowałam. Bawiłam się palcami swoich rąk, nucąc pod nosem ulubioną piosenkę. Mimo to i tak połowa sali szeptała między sobą, jak zgaduję byłam głównym tematem.
Wreszcie Pearl przymknęła oczy i zaczęła wykonywać jakieś gesty rękami szepcząc cicho nieznane mi słowa. Była skupiona. Zupełnie jakby od tego zależała jej przyszłość... Ale to była nasza przyszłość. Nasze życie i wybory. Szczerze mówiąc bałam się tego, co zobaczę. Tego kim jestem... Ja po prostu nie miałam pojęcia jak sobie z tym poradzę. Niby nie byłam sama, ale Steven tak naprawdę od naszej kłótni nie wykazywał żadnych chęci na rozmowę, a Dylan całkowicie się ode mnie odciął. Jednak czułam, że muszę z nim porozmawiać. Nie wiem czy to z tęsknoty za rozmową z nim, czy tylko przez zmartwienie tym, przez co będę musiała przejść.. Przez co oboje będziemy musieli przejść.
Siedział na tyłach z rękami założonymi na piersi. Jego towarzystwo tworzyły dwie urocze blondyneczki i jakiś chłopak, którego w ogóle nie kojarzyłam. No jasne, mogłam się domyślić, że Black będzie miał powodzenie w tej dziurze. Mało jest takich jak on. A jeszcze mniej ma taki charakter; stanowczy i miły ale zdecydowany, lubiący niebezpieczeństwo i mocne wrażenia.
-Oto wyniki. - powiedziała zaraz Pearl i osunęła się w cień wraz z dwoma mężczyznami.
Przed naszymi oczyma ukazała się ogromna tablica - magiczna - z naszymi imionami i nazwiskami, nad którymi widniały zdjęcia. Tła uczniów różniły się od siebie. Z tego co zauważyłam na samym dole tablicy białe symbolizowały jasną magię, zielone uzdrowicieli, czerwone zaś czarną magię. Bardzo dużo było uczniów białych, mniej zielonych, a tylko kilka czerwonych. Chłopak, którego poznałam dzisiaj był uzdrowicielem - magiem. Jessica i Ethan biali; Steven uzdrowiciel; natomiast Dylan i ja - zostaliśmy oznaczeni czerwonym tłem.
Czułam na sobie jego wzrok. Ten sam wzrok, wiercący dziurę w mojej duszy. patrzył na mnie, jakbyśmy byli czymś zakazanym, nieodpowiednim. Czułam jak zalewa mnie fala gorąca. Kręciłam przecząco głową i z niedowierzaniem wpatrywałam się na nasze zdjęcia ukazane na magicznej tablicy. Szczerze wierzyłam, że nie okażę się najrzadszym i najsilniejszym stworzeniem na tej pieprzonej wyspie.
Kolejne kilkanaście dni było czymś... dziwnym. Ludzie rozmawiali ze sobą - oczywiście te grupy, które się oznaczały tą samą magią - śmiali się i żyli. Uczestniczyliśmy w lekcjach, które miały wytłumaczyć nam, czym tak właściwie jesteśmy i czym powinniśmy się kierować. Każda z trzech grup miała podzielone zajęcia. My mieliśmy ich najmniej, a przynajmniej tych dydaktycznych, dla nas wskazane były zajęcia praktyczne - takie jak posługiwanie się magią i siłą. Tłumaczono nam, że siła fizyczna ma udział w magii. Jeśli dobrze ją koncentrujemy, potrafi zrównać tą wyspę z ziemią - tego jak wszyscy dobrze wiemy odradzali, ale ja zaczęłam się nad tym zastanawiać. Dla mnie jednak niezrozumiałe było co moja siła fizyczna ma wspólnego z magią. Quest twierdzi, że mimo wszystko dobra kondycja jest podstawową cechą na tej wyspie. Musimy ćwiczyć i być silni, również psychicznie. Dlatego też, nasza podziemna sala treningowa i świat poza murami szkoły są moimi ulubionymi miejscami. Na stołówkę chodzę kiedy muszę, a typowych salonów czy też pokoi "relaksacyjnych" unikam jak ognia.
Ten dzień postanowiłam spędzić w sali treningowej, co ja potocznie nazywam siłownią. Były tutaj worki do boksowania, materace na których można było ćwiczyć "walkę" czy też jej sztuki, których uczyła nas kobieta imieniem Celeste McJynk. Nawet sympatyczna kobieta. Jedyna którą polubiłam.
Sala - mająca jakieś pięćdziesiąt metrów kwadratowych - była pusta. Większość miała teraz zajęcia, a biali unikali treningów. Twierdzili, że to nie dla nich.
Skupiłam się, przyjęłam pozycję i wreszcie uderzyłam w worek, który osunął się tylko o kilka centymetrów. Czasami miałam dość. W domu nie kazali mi tyle ćwiczyć. Nie musiałam widzieć codziennie tych samych obgadujących mnie osób, bo nie szłam do szkoły jak nie chciałam. Nie musiałam uciekać, bo mój własny chłopak znów ma swoje humorki, a przyjaciel nawet nie wie, jak sobie radzę. Najgorsze jest to, że moja rodzina nic nie wie. Ciotka odchodzi od zmysłów, a brat... Sama nie wiem.
-Nie sądzisz, że czasami się przeciążasz? - usłyszałam męski głos za plecami. Znajomy głos.
-Chcesz mnie pocieszyć czy dobić? - odpowiadam kąśliwie, wciąż boksując ten pieprzony worek.
Arthur czasami przychodził na siłownię, rzadziej sprawdzić jak się wszystko miewa, a częściej ćwiczyć. On sam jako uzdrowiciel musiał być bardzo wyćwiczony i mieć dobrą kondycję. Tutaj nie chodziło o leczenie roślin - czym głównie zajmowali się biali, ale też oni - lecz głównie o ludzkie życia. Żeby przenieść ciało z jednego miejsca w drugie musiał mieć siły. Uzdrowicieli też nie było wiele, a przynajmniej dzielili się na dwie grupy. Ci od ludzi i od zwierząt, a także roślin. Czasami przerastały mnie te informacje.
-Myślę, że potrzebujesz obydwu, ale to drugie sama sobie fundujesz.
Odpuściłam. Obróciłam się na pięcie i spojrzałam na niego z wyrzutem.
-Po co przyszedłeś?
-Zapomniałaś, że tylko białych obowiązują wszystkie lekcje, no i uzdrowicieli drugiego rodzaju. My mamy zajęcia praktyczne, a takie są wczesnym rankiem. Zauważ, że jest południe. - zaśmiał się, a ja usiadłam na podłodze -Wyglądasz na zmęczoną.
-To nic.
Prychnął, siadając naprzeciwko.
-Katujesz się, przez to jaka jesteś i wcale nie wychodzisz na tym dobrze. Jeśli chcesz się zabić to powodzenia, ale jeśli chcesz kimś tu być, nie musisz się wykańczać. - powiedział i spojrzał mi w oczy. Jego były zielone, intensywne. -Gdzie ten chłopak, który się z tobą ostatnio kłócił?
-Jeśli chodzi ci o Steven'a to sobie daruj.
-Szukał cię chyba. - napomknął, lecz ja tylko runęłam plecami na podłogę.
-Wiedziałeś gdzie jestem. Mogłeś mu powiedzieć... Dlaczego tego nie zrobiłeś?
-Bo wiem, jak na niego reagujesz. - poczułam jego dłoń na swoim kolanie. -Jak się czujesz?
-Wiesz co? Myślałam że ty będziesz pierwszy w kolejce do ignorowania mnie. Ostatni do opieki nade mną. Zaczynam wątpić w swój kobiecy intelekt.
-Życie potrafi zaskakiwać. - zaśmiał się. -Nawet nie wiesz, jak bardzo.
-Chyba wiem...
Cześć miśki :* Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. Nie wygląda on w zupełności tak, jakbym chciała, żeby wyglądał ale trudno ;d Widać, że na linii pojawił się nowy bohater, który również będzie bardzo związany z główną bohaterką, a co za tym idzie nie obejdzie się bez problemów ^^ bardzo serdecznie zapraszam was do komentowania i czekania na nowe rozdziały! Hope :*
Moje! :))
OdpowiedzUsuńKurde, jestem okropna -,-
UsuńNie wróciłam :c
Wrócę pod następny, obiecuję <3! ;*
;)))
OdpowiedzUsuńCukierek albo psikus!! :)
OdpowiedzUsuńDziś Halloween
BOO!!
Wiesz co?
Wczoraj i dziś spędziłam większość czasu odświeżając stronę główną tego bloga z nadzieją że do dałaś rozdział xd
Nie mogłam się doczekać kolejnej perełki od Ciebie ;**
Wchodzę na tableta, aby sprawdzić czy ktoś dodał cos nowego, i co widzę?
Nowy rozdział na który czekałam xdd <3333
Kocham te opowiadanie
Jest takie inne od wszystkich :))))
Co nowego tu mamy....?
Arthur.
No, nie powiem, ale ciekawy ma charakter
Jest jedna wada - jest blondynem.
A ja nie lubię blondynów.
I kropka.
.....
Oki, może kilka kropek
Lydia cos nie w humorze
Skoda mi tych wszystkich rodzin, które nie mają pojęcia gdzie są ich dzieci :(((
ZGADŁAM!!!!!
Wiedziałam że Lydia będzie miała czarną magię ;D
Jestem jasnowidziem
Uuuuuu...
Coś mało w rozdziałach Dylana :(
Lubię go xd♥
Wow!
To jest chyba najdłuższy komentarz jaki napisałam xdd
Oscara powinnam dostać ;)★★★
Skromna ja xDD♥
Co tam u Ciebie?
Jak życie ^^^ Te pytania powinni się znajdować do góry
Dziękuję za komentarz u mnie kochana <3
Pozdrawiam xx
Lexy
Jprdl!!
UsuńNaprawdę kom długi wyszedł
Xdd
Moje! ♡
OdpowiedzUsuńJuż ci to mówiłam, ale powtórzę xD
UsuńTo jest BOSKIE!!! Wciągnęła mnie w to! To twoja wina! xD Dawaj, więcej bo się uzależniłam. Kocham Lydię, okey? :D Jest taka inna, niż wszyscy :D Wyróżnia się. No, widać to po wynikach testu. Biedna, musi tyle ćwiczyć :( Nienawidzę w-fu :/ Ja juz nie wiem z kim ona powinna być xD Tyle tych chłopaków, że ich już nie rozrużniam :P a po drugie każdy jej nie pasuje. Lydia, zdecyduj się! O ja cie, czekam na nexta. Dawaj to siódemkę!!! Now! ^^ Bosz, nie wytrzymam.