19.11.2015

10. Back from the dead.

*rozdział jest w 3-os. tylko na początku*

Siedział przy jej łóżku godzinami. Nie chodził na zajęcia, ani dydaktyczne, ani praktyczne. Patrzył na jej blade, jak ściana, ciało i tak bardzo pragnął być na jej miejscu. Miała suche usta, zamknięte oczy i twarz, która nijak nie wyrażała uczuć. Kiedy ją dotykał, czuł zimno, którym go odpychała. Szybko zauważył, że była bardzo wychudzona. Domyślał się, że nie jadła zbyt wiele, ale gdy pytał o to Rose, ona nie chciała odpowiadać. Milczała jak grób. Obietnice to chłam, myślał wtedy. Dylan czuł się winny, za to jak teraz wyglądała Lydia. Wiedział, jak bardzo musiała boleć ją jego ignorancja, ale mimo to nic nie robił, żeby to naprawić. Nawet tego nie chciał. Był zły na siebie, na nią i na cały świat w którym żyli. Ale przecież nie mógł nic zrobić. Czuwał przy jej łóżku trzy dni, podczas których ona była nieprzytomna. Oddychała - to było najważniejsze. 
Dotknął palcami jej lodowatej dłoni, która spoczywała bezwładnie na białej pościeli. Miał wrażenie, że umarła, ale wcale tak nie było... Całe pomieszczenie było biało-zielone. W pokoju, w którym wcześniej zostawił szatynkę były dwa łóżka. Ten posiadał tylko jedno. Tylko dla niej. Przy nim stała biała, niewielka etażerka, na której stały różne owoce i napoje. 
Rose wyjaśniła mu, że zieleń uspokaja, a także jest kolorem elfów uzdrowicieli. Był to jakiś symbol, którego on nie chciał rozumieć. Nie chciał wiedzieć, co ruda zrobi, by przywrócić jego przyjaciółkę do życia. Dla niego, czarnego czarownika, było to zbyt skomplikowane i nie warte zachodu. Owszem, znał potężniejsze czary i zaklęcia, od tych którymi zajmowała się Thyles, ale to znacznie różniło się od jego magii. 
-Siedzisz tu dniami i nocami - usłyszał nagle - powinieneś się przespać i odpocząć. Lydia nie ucieknie, i nie zapowiada się też, żeby szybko wróciła do zdrowia. - Rose rzuciła papiery, które trzymała w dłoniach do szafki, którą wcześniej otworzyła i westchnęła cicho. Nie podobał jej się ten widok. Dylan był naprawdę osłabiony, a ona nie potrzebowała kolejnej osoby do leczenia.
Podeszła do niego i delikatnie dotknęła jego ramienia. Wzdrygnął się. Patrzyła na szatynkę, ale tylko przez chwilę. Dziewczyny nie znały się długo, ale Rose czuła jakąś więź między nią, a Carter. Klęła w myślach, że nie może nic zrobić. 
-Nie mogę jej zostawić. 
-Możesz. Przecież ja tu jestem i nie dam jej zginąć. A poza tym, jestem prawie pewna - zerknęła na zegar wiszący na ścianie - że Arthur zaraz przyjdzie cię zmienić. Wy obaj bardzo się o nią martwicie, ale przecież wiesz, że żaden jej nie dostanie. - skomentowała po chwili. 
Dylan zacisnął usta. 
-Ja nie chcę jej mieć. - powiedział. -Chcę, żeby otworzyła oczy... A nawet jeśli, to Arthur chyba bardziej na nią zasługuje. On jej tego nie zrobił. 
Chłopak wstał i nie patrząc na żadną z dziewczyn ruszył w kierunku drzwi. 
-To nie twoja wina. 
-Zostawiłem ją, Rose. 
Wyszedł. Osiemnastolatka nie wiedziała jak udowodnić mu, że to nie była jego wina. To po prostu ją przerastało. Lydia obwiniała się za nie wiadomo co, a on za jej stan zdrowia. Chciała coś zrobić, by to naprawić, ale po prostu nie potrafiła. Usiadła przy łóżku szatynki, złapała jej zimną dłoń w swoje i zmrużyła oczy. Skupiła się na aurze dziewczyny, która była biała - jedna z najgorszych. Rose dobrze wiedziała, że biała aura zapowiada śmierć, ale nie chciała tego słuchać. Trzymała jej dłoń mocno, ale delikatnie. Przekazywała jej część swojego ciepła. To było coś, co potrafiły tylko elfy z mocą uzdrowicieli. Kiedy skończyła, spojrzała na Lydię, której skóra była odrobinkę jaśniejsza, ale ciągle nie wskazywało to na poprawę. 
-Wciąż nic? 
Tak jak się domyślała. Arthur był bardzo punktualny i uparty, choć nikt nie chciał mu powiedzieć, co tak właściwie się stało szatynce. Co prawda spędzał przy niej mniej czasu niż jego poprzednik, ale jednak był. Rose podziwiała ich zachowanie, ale martwiła się, że szatynka po przebudzeniu stanie przed trudnym wyborem. Blondyn nienawidził Dylan'a. Myślał, że to z jego winy Lydia leży na tym łóżku, a Black nie zaprzeczał. 
Dziewczyna pokręciła głową, nie odpowiedziała. 
-Jesteś na mnie zła? - spytał. 
-Nie. - mruknęła cicho, zerkając na Lydię -Po prostu czasami myślę, że nie daję rady. Dobrze, że przy niej jesteś. - powiedziała i wyszła. 


To było jak powrót z martwych. Otworzyłam oczy i usta, czując jak powietrze napiera w moje płuca. Zupełnie, jakby ktoś uderzył mnie młotem w brzuch i kazał dalej oddychać. Wszystko mnie bolało. Ale najbardziej chyba brzuch. Czułam te wyschnięte wargi, pusty żołądek i to, jak trudno było mi oddychać. Ale czułam coś jeszcze. Ciepło drugiej osoby. Spojrzałam w bok i zobaczyłam jego. Spał na krześle, a głowę opierał o łóżko na którym leżałam. Trzymał mnie za rękę. Uśmiechnęłam się, bo nie myślałam nawet, że ktokolwiek będzie przy mnie. Wyglądał na zmęczonego. Miał worki pod oczami i na pierwszy rzut oka widać było, jak bardzo jest zmęczony. 
Rozejrzałam się. W całym pomieszczeniu było cholernie ciemno. Jedynym światłem była paląca się obok świeczka, która i tak już się wypalała. 
Myślałam, czy nie obudzić chłopaka, ale po chwili sam zaczął się wybudzać. Ziewnął ciężko i przetarł oczy palcami, po czym spojrzał na mnie. 
-Obudziłeś się. - szepnęłam, wciąż się uśmiechając. 
-L.. 
-Nie krzycz. - mruknęłam, czując co się zapowiada. 
-Ty żyjesz. Nawet nie wiesz, jak bardzo się bałem... 
Chyba pierwszy raz widziałam go tak szczęśliwego. Uśmiechał się i ku mojemu zdziwieniu, wciąż nie puszczał mojej ręki. 
-Ile byłam nieprzytomna?
-Cztery dni. - szepnął. -Niedawno zmieniłem się z Arthur'em. On też się martwił, może nawet bardziej niż ja. Obwinia mnie za twój stan zdrowia, ale wiesz co? Nie zaprzeczałem. To moja wina. Zostawiłem cię wtedy samą, a on był przy tobie. Wiesz...
-Cicho bądź. Proszę. -  podniosłam się lekko i wyszeptałam: -Zabierzesz mnie do mojego pokoju? Trochę tu niewygodnie. 
-Do twojego nie. Mogę cię zanieść do mojego pokoju, tam są dwa łóżka i jedno akurat jest wolne, a chciałbym mieć na ciebie oko, gdyby coś się działo. 
-No dobra. 
Chłopak podniósł się, wsunął dłonie pod moje kolana i plecy, wreszcie podnosząc mnie na nich. Schowałam twarz w jego szyi i objęłam go rękami. Czułam zapach jego perfum, jego ciepłą skórę... Chciałam go pocałować, ale nie mogłam. Były ważniejsze rzeczy niż moje chwilowe zachcianki. Na przykład to, że czułam się bardzo słaba i nie miałam pojęcia, co stało się w ciągu tych dni. 
Nawet nie zauważyłam, kiedy szatyn położył mnie na miękkim łóżku. Potem przykucnął obok i spojrzał na mnie, tymi ciemnymi oczyma. Obróciłam się w jego stronę. 
-Wiesz coś na temat mojego brata? 
-Nic szczególnego. Perrie jeszcze nie powiedziała co chcą z nim zrobić. Podobno wciąż nie odzyskał przytomności. 
-Ona wie o mnie? 
-Ukrywałem cię magią. Gdyby wiedziała, sam nie wiem co chciałaby zrobić z tą informacją. Ma pod ręką Austin'a, nie chciałem, żeby zabrała też ciebie. Rose dbała o ciebie i leczyła ziółkami. - powiedział spokojnie. 
-Nie powiedziała ci? 
-Nie - pokręcił głową. -Jest świetna w dotrzymywaniu tajemnic... Ale zauważyłem, że jesteś bardzo wychudzona. To moja wina?
Podniosłam się, czując jak narasta we mnie złość. 
-W żadnym wypadku! - krzyknęłam cicho. -Ja po prostu. Ugh.. Nie chciałam żebyś wiedział, bo wiedziałam, jak zareagujesz. Ale wiesz co? Już to widziałam... Teraz jesteś kimś, kogo poznałam w NY, ale potem? Co będzie potem? Znowu odejdziesz? 
Milczał. Ale zaraz usiadł obok i przytulił mnie do siebie. Mocno. Zamknęłam oczy. Chciałam utonąć w jego zapachu, w jego ramionach. Chciałam, żeby mnie nie puszczał. Oddychałam spokojnie, ale kiedy jego skóra dotykała mojej, czułam mrowienie. Gładził mnie delikatnie po plecach, a twarz schował w moich włosach. 
-Powiesz mi, co ci jest? - wyszeptał mi do ucha. 
-Chyba nie jesteś na to gotowy. 
-Lydia, widziałem jak tracisz przytomność. Jak upadasz, a potem leżysz zimna jak lód przez cztery dni na białym łóżku. Nie ruszałaś się. Rose nie wiedziała, co robić, żeby cię nie stracić. Powiedziała tylko, że magia ma swój udział w twoim zdrowiu, ale tylko dlatego je pogarsza, bo ty to robisz. - czułam jak mocniej zaciska ręce na mojej talii -Powiedz mi, żebym mógł ci pomóc. 
-A później odejść gdy już będę zdrowa? 
Uspokajał mnie jego zapach, jego ciepła skóra, jego głos. 
-Nie chcę pomocy, Dylan. Dobrze o tym wiesz. - dodałam. 
-Pomyśl o swoim bracie. Nie chciałby się dowiedzieć, że jego siostra ledwo uszła z życiem. 
Odsunęłam się, by spojrzeć mu w oczy. 
-Nie dowie się, a nawet jeśli tak, to nie teraz. Pozwolę ci sobie pomóc, ale tylko na moich warunkach. 
Westchnął. 
-To znaczy - skomentował -że będziesz mi mówiła co mogę, a czego nie? 
-Tak właśnie. 
-No dobra. - odsunął się i wstał na równe nogi. -Jesteś zmęczona, idź spać. 


-Obudziła się?! 
Tak, obudziły mnie krzyki zza drzwi pokoju. Dałabym rękę uciąć, że to był głos "radosnej" Rose. Choć radosna to zbyt mało powiedziane, twierdząc po jej tonie. Przetarłam czoło dłonią i westchnęłam cicho. Dylan już dawno wstał i pewnie teraz pilnuje, żeby nikt mi nie przeszkadzał. Pokój był w ciemnych kolorach, Dominowała czerń i brąz. Na ścianie wisiał zegar, który głupio piszczał pokazując, że jest po dziesiątej. 
"Wpuść ich, już nie śpię" - po skoncentrowaniu się wysłałam tę wiadomość do Dylan'a, za po mocą magii oczywiście. Po chwili drzwi się otworzyły, a do środka wpadł on, we własnej osobie. Zaraz za nim weszła Rose, ale nie doczekałam się Arthur'a. 
-On nie przyjdzie, ma teraz zajęcia. - mruknęła ruda, siadając na skraju mojego łóżka. A ja spojrzałam na szatyna. 
-Ty też masz teraz zajęcia. 
-Wziąłem "wolne" na kilka dni. 
Pokręciłam głową z dezaprobatą, kiedy chłopak siadał na drugim łóżku. 
-Tak bardzo się cieszę, że żyjesz i masz się dobrze. - wyznała Thyles. -Nawet nie wiesz, jaki opieprz dostał Dylan, gdy zobaczyłam że nie ma cię tam gdzie byłaś. 
Chciałam odpowiedzieć, ale nagle postać wysłannika Pearl stanął w drzwiach. Dylan wstał i do niego podszedł. Elf podał mu jakąś kartkę i odszedł. Byłam zaskoczona, czarodziejka zwykle sama składa wizyty swoim uczniom. 
-Napisała, że chce się z tobą widzieć dzisiejszego wieczoru przy morzu. 
-Ona nie jest na tyle silna, żeby iść. - rzuciła się Rose. -Musi odpoczywać. 
-Pójdę. - zakomunikowałam nie zwracając na nich uwagi. 
-Lydia... 
-Nie, Dylan. Dam radę, ale obiecaj mi, że nie pójdziesz za mną. 
-Lydia... 
-Obiecaj! 

Autorka: Heya misie :* Jak tam u was? Jak szkoła i wgl. ? Zbliża się weekend, czyli śmiem twierdzić że większość skacze z radości. Ja trochę chorowałam, ale już czuję się lepiej i myślę, czy nie iść jutro do szkoły, choć tak bardzo mi się nie chce xD Yup. Jestem leniem...
Co do opowiadania: podoba się rozdział? Jest dużo Dylana i Lydii, więc cieszcie się nimi póki możecie :d Dodatkowo, jak pisane rozdziały byście woleli? Pierwszoosobowe czy trzeciosobowe? :p I dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem <3 Co prawda jest to zasługa głównie dwóch osób, nie licząc komentarza o LBA ;p
Bardzo wam dziękuję <3
Pozdrawiam, Hope :*

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Witam, witam, witam!
      xDD

      Ja to praktycznie będę miała pięć dni wolnego od szkoły. Wczoraj nie poszłam bo mi się nie chciało ponieważ nie było warto iść skoro Czwartek i Piątek u mnie w szkole uczniowie mają wolne a nauczyciele nie ;D HAHAHA!!
      Podoba się rozdział? Hmmmm.... Niech pomyślę... TAK! Jest on Genialny, wspaniały, cudowny i wszystkie inne pozytywy xddd
      Ej, to już dziesiąty rozdział! Tak, dopiero zauważyłam xdd ;ppp
      Co do perspektywy rozdziałów, do ja chyba wolę 1-osobowe xd Lepiej mi się czyta :D Ale to twój wybór. Pisz tak jak Ci najwygodniej xdd Oki? Ja i tak będę to czytała, bo jestem uzależniona od tego cudeńka ;*<333
      Ja jestem jedną z tych osób, i będę w nieskończoność xd Infinity - moja ulubiona piosenka One direction <33
      SŁONECZKO!

      Długie trochę to jest ^^^ ;-)

      Dylan nadal się winni?? Artur, spadaj na drzewo i nie wracaj xddd
      Jak on może winić mojego romeo?? No jak?! Do piekła z nim! xDDD
      Oby Lydia się obudziła ;) Jednak, sądząc po tytule, to na pewno xd
      3-osobowy nawet fajnie się czytało, ale mi 1-oso lepiej się czyta xd
      Ale jak będziesz pisać do od cb zależy ;**<33
      Mi tam nawet obojętnie jeśli mam być szczera xd Oba sposoby mi się podobają :D ;-)

      LYDIA SIĘ OBUDZIŁA! LUDZISKA!
      Jeszcze Dylan był obok<33 No, to mi się podoba ;* xdd
      Tak ostatnio dużo ich jest! :) xd I to dobrze xd
      Aria: CHCE ŻEBY SZYBKO BYLI RAZEM!
      Hope: Ona znowu o nich gada (westchnięcie)

      Coś czuję że za każdym razem tylko piszę o tej dwójce. No cóż, musisz ze mną przetrwać z moją... Obsesją? Nie mam pojęcia jak to nazwać xddd

      Ja już kończę ;**
      Muszę jeszcze skończyć pisać u mnie rozdział na którego nie mam weny ://
      Ostatnio to wgl nie mam na nic weny.
      Dlatego 8 rozdział jest tragedią xd
      Życzę weny kochana <33;*
      Do nexta xdd
      Aria xx

      Usuń
    2. Mam przepiękną Ashley jako zdjęcie <3333
      Sorki, musiałam to dodać xd

      Usuń
  2. Kochana! :*
    Wracam do szkoły, więc mam zawalony piątek -,-
    Wrócę jak najszybciej! ;*
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Kochanie! :*

      Możesz mnie zabić, ugotować (czy coś tam) w smole...
      Wracam z taaakim opóźnieniem, że masakra -,-
      Miałam w planach już wrócić w piątek, ale no widzisz...
      Potem od rana porządki i dopiero teraz jestem wolna :))
      Dlatego od razu przechodzę do komentowania i nadrabiania :D

      Ten rozdział... Jest taki, taki... Cudny ^-^
      Strasznie mi się podoba <3 Zwłaszcza, że MÓJ Dylan jest taki troskliwy i wgl <3
      No i kolejny raz błagam... Zostań moim mężem! XD
      Trochę mi odbija, musisz mi to wybaczyć :).
      Wczoraj wgl miałam taką imprezę, że cały czas jestem tam, a nie na blogerze.
      I znowu napierdalam o sobie -,- ..........
      LYDIA.
      SIĘ.
      OBUDZIŁA!
      I wszyscy łapki w górę ^^^^^^^^^^^^^^^^.
      Miała pocałować Dylan'a -,- It's not fair!
      Ale i tak ją uwielbiam :D
      Dlaczego chciała się spodziewać (wiem to zdanie nie ma sensu XD) Arthur'a? Przecież to głąb XDD.
      Pearl ma chyba jakieś plany względem Lydi o_0 Zaczynam się nieco bać.....
      Błagam, tylko, żeby nic nie robili jej bratu!
      Bo umrę :c Z rozpaczy!

      A jeśli chodzi i te narrację, to osobiście wolę pierwszoosobową. Tak gładciej i swobodniej się czyta :)). Ale to oczywiście Twój wybór :D.

      Życzę Ci weny! :*
      Weny, weny i weny!
      Na pewno się przyda :3
      Ps. Mogłabyś przesłać pocztą trochę talentu <3
      Ps. 2: Z góry przepraszam za błędy :)
      K.

      Usuń