-Mam dość tego, że wszyscy wyobrażacie sobie, że umiecie wszystko! - krzyczy wściekła Pearl, stojąc na podeście w stołówce - gdzie oczywiście zwołała całą szkołę.
Przepycham się przez tłum ludzi, by dotrzeć do Rose stojącej gdzieś na tyłach. Mam gdzieś wyrzuty dyrektorki Galahiti. Tyle razy chciała zrobić mi pranie mózgu, bym tylko była lepsza niż jestem, że przestało mnie to ruszać. Elfy tez nie mają z tym nic wspólnego, bo mogą tylko uzdrawiać magią, a to potrafią doskonale... Ale nie! Musiała zwołać całą szkołę, bo to nie byłoby to samo.
-Od tej pory zaczynamy poważnie trenować i nie obchodzi mnie, co myślicie na ten temat. Zbliża się niebezpieczeństwo, a wy co? Macie gdzieś to, że Galahiti może upaść. Wy bez tej wyspy jesteście bezużyteczni!
-Ohh, jeśli upadnięcie szkoły oznacza koniec jej ery jako dyrektorki, to jestem całkowicie za - oznajmia uśmiechnięta Rose, gdy jestem już na tyle blisko, by usłyszeć zgryźliwą uwagę nastolatki.
-Wiele bym dała, żeby ta kobieta stąd zniknęła. Zauważyłaś, że każdy ma gdzieś jej słowa?
Nagle ochrona zdejmuje czarnowłosą z podestu, a na jej miejsce wchodzi pan Quest i uśmiecha się przesłodko. Zbyt słodko jak na niego. Nie ukrywajmy, wygląda to komicznie.
Unoszę brew.
-Wybaczcie, Pearl nie brała jeszcze leków.
Wszyscy zaczynają się śmiać, włącznie ze mną. Kątem oka dostrzegam, że Arthur wbija we mnie swoje niebieskie oczy. Bezustannie się gapi. Kurwa! Zapomniałam o fakcie, że ten palant wciąż oczekuje rozmowy ze mną. Sam na sam. Nieco zgaszona staram się słuchać nauczyciela.
Znacie to uczucie, kiedy osoba, którą najchętniej wywieźlibyście na drugi koniec świata tylko po to, żeby jej nie widzieć, nieustannie się na ciebie gapi? I to jeszcze spojrzeniem, przez które czujecie się skrępowani do tego stopnia, że chęć wyskoczenia przez okno i rzucenia się lwom na pożarcie staje się całkiem ambitnym pomysłem. Ja się tak czuję. Mamy tu lwy?
-O zobacz, Arthur. - Serio kurde, serio?
Wzdycham żałośnie.
-Ale jest i książę z bajki, spójrz na drzwi.
Niemal żałuję, że to zrobiłam. Spotykam się z jego spojrzeniem. Od razu czuję, że robi mi się gorąco. Szatyn po chwili czekania idzie w naszym kierunku z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Będąc już blisko, wita się ze mną całusem w policzek, tym samym kładąc jedną z rąk na mojej talii.
-Cześć - szepcze mi we włosy, a potem to samo mówi szeroko uśmiechniętej Rose.
Mimo iż wiem, jakie to głupie, odszukuję wzrokiem Arthura. Jest cholernie zazdrosny. Widać to po jego oczach i posturze. Mięśnie mu się napinają.
-Lydia? Wszystko w porządku? - pyta Dylan, lecz zanim zdarzę odpowiedzieć podąża za moim wzrokiem.
Potem patrzy na mnie, a ja już wiem, że to nie wróży nic dobrego. Chciałabym żeby mnie przytulił i powiedział, że wszystko będzie dobrze. Ale jedyne co czuję, to fakt, że ja nigdy nie byłam normalna, więc dlaczego moje życie miałoby być? Spoglądam mu w oczy. Widzę w nich siebie, ale też zagubienie.
Co ja robię?
-To wszystko. Możecie się rozejść na lekcje czy gdziekolwiek tam chcecie. Przypominam czarownikom profesji białej o zajęciach za pięć minut!
Fantastycznie, ani przez moment nie słuchałam przemowy nauczyciela. Ale co z tego, że nic nie wiem. Rose na pewno wszystko wie i mi powie. Teraz to ja mam o wiele większy problem od tego, co jest w szkole, a co nie.
-Możemy porozmawiać?
-Nie teraz, Lydia, mam coś do zrobienia... Znajdę cię. - I odszedł.
-Nie tak, musisz wiedzieć do czego się zwracasz i czego dokładnie oczekujesz. Palce bardziej rozłóż i przytrzymaj. Dobrze, a teraz zamknij oczy i wsłuchaj się w rytm lasu, jednocześnie skupiając moc. Zrozumiałaś? Nie tak! Powtarzam po raz trzeci: inaczej palce! Spójrz na moją rękę, widzisz różnicę? - pyta już nieco rozdrażniona Layla - moja nowa nauczycielka magii. Pan Quest postanowił się wycofać z pola walki. To przykre, ale w sumie to mu się nie dziwię.
Za to obok mnie stoi wysoka, czarnowłosa czarodziejka - ponoć niesamowicie silna i rozważna, ale i wredna i samolubna. Czarne, proste włosy spadają kaskadowo na ramiona kobiety. Niemal morskie, niebieskie oczy przyglądają mi się z niemałą uwagą. Brunetka ma na sobie typowy strój nauczycielki - spodnie lub spódnicę, w tym wypadku czarne spodnie i białą koszulę z mankietami w łokciach.
Ku mojemu zdziwieniu, jest cierpliwa, ale strasznie wymagająca. Teraz słowa 'dla chcącego nic trudnego' zaczynają się mijać z sensem. Ja chcę, ale nie potrafię.
-Przepraszam... Nie potrafię!
-Potrafisz - łapie mnie za nadgarstki, a ja spłoszona zimnem jej dłoni zamieram przez moment. Kobieta szybko zabiera dłonie i pociera je o siebie w celu ogrzania. Dziwne, pan Quest zawsze miał ciepłe dłonie, ale dlaczego? Czym różnią się te dwie osoby? Krzywię się pod wpływem bólu, który of pewnego czasu funduje mi magia. Choć wcześniejsze problemy zdrowotne były o wiele gorsze, niż ten przy nieudolnym używaniu magii, ale wciąż to ból.
Dzięki Dylanowi zaczęłam więcej jeść, więc choroba osunęła się na brzeg moich zmartwień. Nic niepożądanego nie ma prawa się dziać, nawet jeśli przez jeden dzień nie zjem normalnego posiłku, tak mówiła Rose. Szczerze wierzę jej zdolnościom zielarskim i umiłowaniu do natury oraz leczenia wszelakich chorób lub ran, ale nie warto kusić losu. Co jeśli elfka się myli, a mnie znowu napadną straszne bóle? Wtedy tym bardziej nie będę mogła uczyć się magii.
-... dlatego czarodziejki powinny jak najczęściej przebywać na łonie natury.
-Słucham?
-Lydia, czy ty mnie słuchałaś?
Milczę, podczas gdy czarodziejka przebija mnie intensywnym spojrzeniem.
Świetnie, no i co teraz? Przecież mnie zabije.
-Jesteś bardzo rozkojarzona, dziewczyno. Powinnaś skupiać się na lekcjach i moich słowach, a nie czymkolwiek, co zatruwa ci głowę, cokolwiek to jest, ma to zniknąć z twojego umysłu w trybie natychmiastowym. Rozumiesz? Przyszłaś tu, żeby się uczyć, a nie bujać w obłokach!
-Przepraszam.
-Zbyt często przepraszasz.
-Bo mam za co - tłumaczę, czarnowłosa odpowiada mi chłodnym spojrzeniem.
-W takim razie ogranicz liczbę wybryków.
-Nie słuchanie na lekcji to wybryk pani zdaniem?
-Istotnie - odchrząknęła, a sekundę później nasze spojrzenia się spotkały. Jej oziębiające, moje natomiast łagodne, ale niespokojne. Nigdy nie lubiłam takich nauczycielek, wyglądają jakby chciały opowiedzieć całą swoją historię ludziom, którzy wcale nie chcą jej słyszeć, ale bez słów - emocjonalnym sposobem.
Czy ja chcę znać jej historię?
W żadnym wypadku.
-Jeszcze raz - mówi szorstko.
Wyciągam ręce przed siebie, zamykam oczy, staram się nie myśleć, a czuć.
-Popraw mały palec. Dobrze... Skup się na moim głosie, poczuj tę moc panującą wokół ciebie. Otacza się, próbuje się przebić, nie odpychaj jej... Jest też w tobie, wypuść ją, pozwól żyć tak, jak jej nakażesz... Dobrze. Teraz się skoncentruj i oddychaj głęboko... Świetnie!
Otwieram oczy i widzę blady, dumny uśmiech nauczycielki. Dalej zauważam pięknie rozkwitnięty kwiat róży i wodospad, wokół którego bezwładnie leżą kamienie. W tle słyszę śpiew ptaków, każdy trzepot ich skrzydeł, a nawet fruwanie motyli gdzieś w pobliżu. Szum wody staje się muzyką dla moich uszu - jak nigdy wcześniej. Czuję się wspaniale, pełna energii, radości, tchnięta naturalną magią, pochodzącą z przyrody. Przepływa przeze mnie prawie jak woda, ale leciutko, delikatnie, przyjemnie. Wreszcie czuję się prawdziwie. Czuję się czarodziejką, związaną z tym światem, który mnie otacza... Bo o to w tym chodzi, prawda?
-Pani Laylo..
-Po prostu Layla, nie jestem aż tak stara. - Patrzę na nią i szacuję ile mogłaby mieć z wyglądu. Pewnie szybko się domyśliła, bo zaraz dodaje:
-Pięćdziesiąt.
-Naprawdę? - nie ukrywam podziwu. -Wyglądasz najwięcej na dwadzieścia pięć. Jak to możliwe?
Niebieskooka śmieje się cicho, odwraca wzrok i wzdycha błogo, wpatrując się w głębiny lasu. Przyglądam się jej badawczo. Naprawdę wygląda na co najmniej dwadzieścia lat, nie dałabym jej więcej niż o pięć w górę. Jest szczupła i piękna, ale fakt, że ma pięćdziesiąt lat mnie intryguje.
-To wynik magii, Lydia. Ty jesteś na poziomie bardzo niskim, szczerze mówiąc, nie byłaś pełnoprawną czarodziejką przed tą lekcją. Prawdziwe czarodziejki, znające swoją moc i wartość nie starzeją się. Lata mijają bardzo szybko, ale to nie działa na wygląd, zostajesz taka, jaka powinnaś być kiedy osiągniesz odpowiedni wiek.
-To niesamowite.
-I tyczy się kobiet jak i mężczyzn, ale mężczyźni nieco bardziej odczuwają upływ czasu. My możemy się jeszcze wzmacniać miksturami, oni, mając już odpowiednie lata, nabierają zmarszczek i charakterystycznego wyglądu. Kiedyś sama się przekonasz...
-Co jeszcze potrafi pełnoprawna czarodziejka? - Siadamy na ławce obok wodospadu. Layla obraca się w moją stronę i podpiera głowę ręką opartą o drewno.
-Nie chorujemy.
-Przydatne, zwłaszcza w moim wypadku... - czarnowłosa marszczy brwi. -Ale wspominałaś coś o tym, że wcześniej nie byłam pełnoprawną czarodziejką, dlaczego, w takim razie mogłam stwarzać niektóre rzeczy, albo powodować rozrost roślin? Jak to możliwe? - pytam wyraźnie zaintrygowana. Czarodziejka uśmiecha się.
-To skomplikowane. Odkąd pojawiłaś się w Galahiti twoje moce zaczęły się uaktywniać do tego stopnia, że za pomocą odpowiedniego zaklęcia, czy też specyficznego ruchu dłońmi mogłaś spowodować takie rzeczy, co prawda niestabilnie, ale jednak...
To by wytłumaczyło moje niepowodzenie na lekcjach pana Questa.
-Rozumiem, ale skoro tak, to dlaczego... uhh.. jeden z moich znajomych doskonale posługuje się magią na tym samym poziomie co ja? Od czego to zależy?
-Od tego, kto cię uczy - rzuca beznamiętnie. -Ten chłopak miał innego nauczyciela, prawda?
Kiwam głową.
-Wszystko jasne.
-Jak? - wyrzucam z siebie, widząc jego sylwetkę pomiędzy drzewami.
Porusza się niczym kot, cicho, powoli, umiejętnie. Dlaczego ja tak nie potrafię? Kiedy jest wystarczająco blisko wita się ze mną dokładnie tak, jak rano. Jego brązowe oczy przewiercają moje na wylot, jak zawsze, gdy patrzy w ich głąb. Wokół nas ciemność, szum wody, szelest liści. Wymarzone miejsce. Tylko na co? Żeby powiedzieć mu prawdę o Arthurze, porozmawiać o wszystkim, co chciałabym, żeby usłyszał, czy może pomilczeć w spokoju?
-Przeczucie - odpowiada z przekąsem. -Jak tam po lekcjach? Nie nudziłaś się bardzo?
-Wręcz przeciwnie... Layla jest cudowną nauczycielką. Co prawda wymagającą, chwilami wredną i obojętną, ale jednak potrafi mnie czegoś nauczyć.
-Doprawdy? - marszczy brwi. -W takim razie pokaż mi coś.
Uśmiecham się, wyciągam dłonie lekko przed siebie, na chwilę przymykam oczy, by zaraz je otworzyć, czując w sobie tę samą niesamowitą energię. Powiedziałabym, że moje oczy zmieniły kolor, stały się ciemniejsze, ale nie jestem pewna, czy to nie przeczucie. Obracam się do niego plecami i skupiam na wodospadzie. Po chwili z wody wyłania się kula wody, rozdzielam ją na dwie części i zwracam tam, gdzie jej miejsce. Wyczuwając ruch chłopaka, tworzę wokół siebie niewidzialną barierę, która go odpycha. Widząc minę szatyna śmieję się.
W jednej sekundzie wszystko przerywam. Nie ma bariery, nie ma latającej wody, nie odpycham go już.
-Skoro zakończyliśmy pokaz, powiedz mi, dlaczego wtedy tak na mnie spojrzałeś, na stołówce. Arthur był wyraźnie zazdrosny i dobrze wiem, że to wyczułeś, a potem wyszedłeś... Zostawiłeś mnie z setką dziwnych myśli. Dlaczego?
-To nieistotne, Lydia. Pozwól mi się tobą nacieszyć chociaż przez tą krótką chwilę, zanim znów będę musiał odejść - mówi, po czym zbliża się znacznie.
-Wytłumacz mi, po co odchodzić?
-Nie zrozumiesz - odpowiada bezradnie. -A poza tym, jestem pewien, że to nie rozmowa na dzisiejszy wieczór.
-Więc na który? - prycham. -Nie podoba mi się to, że jesteś przez dosłownie moment i nagle cię nie ma. Znikasz w tłumie, w ciemności...
Przerywa mi. Przerywa mi w jeden z najlepszych sposobów, jaki tylko istnieje. Zbliża się powoli, jedną z rąk kładzie na mój policzek, drugą chwyta mnie w talii i odnajduje moje usta. Jego wargi są miękkie, delikatne, zachłanne. Pozwalam mu się całować coraz namiętniej i oddaję wszystkie pocałunki. Po raz kolejny tego dnia, poczułam, co to znaczy naprawdę żyć, oddychać całą głęboko i czerpać z dni wszystko co najlepsze.
Ale szczęście nie może trwać zbyt długo.
W końcu szatyn się odsuwa, tracę jego dotyk - pozostaje po nim tylko przyjemne mrowienie. Kiedy otwieram oczy już go nie ma.
Zniknął.
Została tylko niesamowita nuta szczęścia, miłości... magii.
Autorka: Cześć i od razu przepraszam, że rozdziały są tak rzadko. Ostatnio jakoś straciłam wenę do tego opowiadania, zaczęłam pisać zapasowe na dwa pozostałe blogi [rozdziały] i tak to wyszło. Teraz mam straszną fazę na czytanie książek, wczoraj przeczytałam jedną i dopiero wtedy przyszłam pisać rozdział, a potem poszłam spać :D
Szczerze mówiąc chciałabym cały czas móc siedzieć i czytać, ale jesteście wy :* I wiem, że czekacie na rozdział, więc postarałam się, żeby ten był dłuższy :)) Natomiast, z przykrością stwierdzam, że pewnie w takich odstępach czasowych będą się pojawiać rozdziały. Bo ja niezbyt wyrabiam, a po kilku dniach wolnego muszę wziąć się też za grafikę :)
Teraz pytanie: "Dlaczego Dylan zniknął i czemu tak unika Lydii?" unikanie to zbyt mocne słowo, ale widać, że nasz przystojniak ma swoje sprawy do załatwienia z innymi. Jakie? Dowiecie się na dniach, ale możecie napisać co to takiego, z chęcią poczytam... A może ktoś zgadnie? :p
Pozdrawiam,
Hope :*
Miejsce Pawia :))
OdpowiedzUsuńPawio zgłasza się na posterunek. Ponoć miał być przesłuchiwany w sprawie komentarzy.
Usuń*haha^^ nie śmieszne xd*
Hejo! Chłechłe :D) Takie fajne przywitanie xd.
Odwala mi więc niekoniecznie musisz czytać te pierdoły, które tu wypisuję XDD. ŻART. Ju mast....
*taką mam fazę na suchary ^.^*
Rozdział... asdasidqewofdwdasjdksjdisdhsjdisdsidjaidjasidisojdiasjdioasjdhasidjwdwidwjdiwjodijasidjoajdiwjdoiwjdwijdo.... To chyba mówi wszystko :D.
Jezu ja się poryczałam! (nie śmiej się ze mnie, bo tak nie wypada)
Pocałunek Lydi i Dylana ❤
Pocałunek Lydi i Dylana ❤
Pocałunek Lydi i Dylana ❤
Lalalalala... A kto wiedział,że tak będzie? Ja! Błahahahahha.... Bój się xd. Wiem wiele rzeczy, których ty nie wiesz ;p.
*kolejny suchar dnia, chyba pójdę na jakiś konkurs czy coś XDD*
Arthur. Odjeb się :*
Dylan... No weź! Przestań być taki tajemniczy :D).
Dlaczego Dylan zniknął i czemu tak unika Lydii?
No przyznaj się, Dylan, że gdy tak znikasz przychodzisz do mnie :* To nic wielkiego ;-). A i powiedz w końcu Lydi, że się ze mną żenisz :-* Bo będę zazdrosna XDD.
*lubię sucharki^^*
Lydia, nie wiem co powiedzieć. Dobrze radzisz sb z magią :3.
A pro po tej nowej nauczycielki... Nic nie kumam XDD. Ale to ja więc norma xd.
*Przechodzę do notki*
Tracisz wenę? -,- Zrzucę Cię z okna wszystko przyjdzie ;* Nawet pomysł na szablony :D)
*taka śmieszka ze mnie dzisiaj*
Nom, to co?
Czytaj milion książek, ucz się (oczywiście, że nie xd ale 5 mogą być ^.^)
Multum weny i tych innych copów :-*
Tulę,
Kerry aka Kercia aka Paw aka Ludź
Jestem okropna :/
OdpowiedzUsuńHejo :D
OdpowiedzUsuńWróce tu jeszcze, ewentualnie pod następny rozdział
Crazy:Zjebany Blogger -.-
UsuńBlogger:Pisz komentarz drugi raz frajerko, przecież wiem że masz czas.
-*-
Przeczytałam całe opo.
Wgl to już tu kiedyś byłam :D
Ale później znikła wena na Bloggera (bo to szujstwo. B: Słyszałem! C: Taki był zamiar matole!) i z czasem także na czytanie blogów. Jednakże powróciłam ale tylko do nielicznych.
A komentować tak serio komentować to komentuję zaledwie u 5 osób? Na ponad 190 obserwowanych. Możesz czuć się zaszczycona :*)
Jeeeejuuu... Dlaczego ja wciąż gadam o sobie? B: Bo jesteś niedowartościowaną nastolatką z zaniżoną samooceną i wysokim stanem upośledzenia mózgowego w obu komorach mózgowych(tak, wiem nawet czy posługujesz się komorą lewą czy prawą.).
-*-
Już teraz serio chyba przejdę do komentowania bo się powieszę. :(
No więc tak
Historia jest emejzing! (przypomina mi się nick kuzyna na portalach społecznościowych xD)
Rozdział to też jakieś popieprzone za bardzo idealne dzieło sztuki.
Ja nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale... ale ja wyciągnę od ciebie ten twój talencioch siłą, zobaczysz!
:3
I to ja będę taka utaletowana. No ale... Co z tobą? Hm... O! To nie zabiorę ci całego tylko część i będziemy mieć po równo :)
POCAŁOWALI SIĘ! <3
Nie potrzebuję więcej do szczęścia *.*
Ale ta zdałniona kaczka jej unika.
Pff...
No tak to nie może być!
Ja mu pokaże.
To się nie ogarnie XD
Ale przynajmniej może się czegoś nauczy.
Wgl... Jaram się nim o.o
Ja go chcę za... -czekaj, liczę ilu mam już mężów--wylicza:1.Diego 2. Jack 3. Cameron 4. Szylwia 5. Arbuzo-królik (nie osądzaj mnie! :D XD)- Taa... Może być 6 :D
Tak więc chce go za 6 męża :D
Chociaż jakby liczyć wszystkie shipy ze mną i kimś to czekaj... Byłby... Eeee... jakiś 12 XD
-*-
Koniec o mnie.
Następny komentarz będzie bnardziej ogarnięty, na serio.
I wyłącznie tylko z treści rozdziału. Przynajmniej mam taką nadzieję że kolejnego już nie spieprze, albo chociaż nie aż tak jak ten XD
Pozdrawiam :D
Enjoy,
Crazy :* aka Mrs. Dominguez aka Mrs. Giliska aka Mrs. Dallas aka Mrs. (nie mogę powiedzieć XD) aka Mrs. (tutaj też xD) aka Mrs. Comello aka Mrs. Chodyniewska aka Mrs. Iglesias aka Trynka aka Trynkiewicz aka kreTrynka aka Krówka aka kujon z Hiszpana aka walnięta aka żona kretyna aka szaleniec aka Crazy D. aka milion innych nazw.
TO NAJDŁUŻSZY KOM NA TYM BLOGU XD
MOGĘ SIĘ ZAŁOŻYĆ :*
Jestem taka szczęśliwa bo bije rekordy <3
I ciebie kocham
I czekam na następny rozdział.
I nie zostawie reklamy jak inni. Nawet tego że uważam że dzień bez reklamy to dzień stracony xD
Wgl to serio przepraszam że taki długi ten komentarz a tyle tu pierdól i nieistotnych faktów że szkoda gadać.
I'm sorry Honey :*
Perdon Bellisima
Spiacente Bella
już idę bo zejdziesz na zawał czytając to xD
Wgl. cofło mnie. Bo zapomniałam zamknąć tag. No ja piernicze... Gdzie tego szukać?!
Dobra, znalazłam :D
Ten pocałunek Aww ❤
OdpowiedzUsuńA rozdział cudo,życzę potku wenyy
ps. Słoneczko zapraszam Cię na mojego bloga,może zechcesz przeczytać i pozostawić po sobie ślad.
Usuńhttp://newcompany-zaynmalik-ff.blogspot.com/?m=1 <333