13.02.2016

20. Memories

-Do rzeczy! 
-Galahiti upada - oznajmia smutno dyrektorka. 
Czyli jednak to prawda. Wyspa się niszczy, nie wiadomo co z ludzkim światem, nie wiadomo co z nami będzie. Osuwam się po ścianie, siadam na zimną podłogę i wzdycham cicho, podczas gdy reszta milczy, a dotychczas wszyscy zawzięcie ze sobą dyskutowali. Wszyscy oprócz mnie. Już na wejściu do gabinetu zaczęło mi się robić słabo, więc nie podejmowałam się w rozmowie, zbyt wiele nerwów by mnie kosztowała. Rosalie stoi w kącie z Aidenem, nie rozmawiają, ale przynajmniej nie są sami. Pozostała trójka czarodziei i elf zamarli naprzeciwko trójki nauczycieli - Pearl, Questa i Layli. 
Spotykam się z bezradnym, pełnym niepokoju spojrzeniem Dylana. "Wszystko będzie dobrze" - słyszę w głowie jego słowa. Nie wierzę, choć tak bardzo bym chciała. 
Podciągam kolana pod brodę i chowam w nich twarz. Nie chcę słyszeć więcej złych wieści. Chciałabym, żeby nikt nie zginął, chciałabym mieć pewność, że ten, jak i ludzki świat są bezpieczne. 
-Kiedy powiecie reszcie? - odzywa się Jacob, zakłócając długie chwile ciszy. 
Pearl unosi głowę.
-Nie chcemy ich teraz martwić. Będą zdenerwowani i zaniepokojeni, a to bardzo przeszkadza w nauce magii. Jesteście tu, aby się uczyć, więc proszę też was, żebyście byli spokojni... Jeśli stanie się to, co miało się stać, nie jesteście sami, pamiętajcie o tym zawsze - wypowiada się dyrektorka. 
Zmuszam się, by na nią spojrzeć. Jest zdenerwowana, ale smutna, nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam ją w takim stanie. Zwykła teraz uprzykrzać mi życie, nawet jeśli mojego brata odesłali... więc skąd to zachowanie? Może coś knuje? A może faktycznie przejęła się sprawą burzy, którą uspokoiliśmy i postanowiła utrzymać negatywne emocje na wodzy. 
-Ukrywanie prawdy nic nie da - dukam, znów patrząc ślepo w podłogę. Czuję na sobie wzrok wszystkich tu zebranych, ale jakoś mnie to nie krępuje. To rodzina, jedyna, jaką teraz mam. -Prędzej czy później i tak się dowiedzą, a wtedy będzie już za późno na spokój i naukę. Jeden po drugim rzucą się do ucieczki, na wszelkie możliwe sposoby. Tymi sposobami skończą swoje życie, które i tak nie będzie miało już znaczenia... będą woleli umrzeć z świadomością, że próbowali i musieli to zrobić, niż poddać się jakiejś głupiej zagładzie. 
Sama się sobie dziwię, że powiedziałam to tak szczerze, bez zająknięcia. Ale już to widziałam, miałam to przed oczami. Panikujący ludzie. Zapłakani. Bez chęci do życia. Nigdy nie poznający swojej przyszłości... Kiedyś śniła mi się taka zagłada, moralny upadek ludzkości z powodu jednej głupiej informacji, która nie musi być prawdziwa... 
-Być może śmierć to jedyne rozwiązanie - mruknął pan Quest zakładając ręce na piersi. 
-Brednie! Nikt nie zasługuje na śmierć, nawet najgorsza kreatura - wtrąca Sean, w jego oczach płonie żywy ogień. 
-Sean ma rację, ci ludzie niczym nie zawinili. Są tylko tymi, których coś, albo ktoś wybrał by byli tym, kim są teraz. Nie wiemy co stanie się ze światem ludzi, ale może...
-Dylan - przerywa Layla - nie możecie żyć pomiędzy ludźmi. To niebezpieczne i nieodpowiedzialne! To nie ma prawa bytu. 
-Więc wolicie żebyśmy wszyscy zginęli? - syczy Derek. 
Zauważam, że tylko Rose i Aiden jeszcze się nie odezwali. Stoją w kącie, oparci o jakieś stare meble, szepcząc sobie coś do ucha od czasu do czasu. Dobrze wiem, że Thyles jest na to dobrze przygotowana, wiedziała pewnie już wcześniej... Inni niestety nie. 
-To nie musi się tak skończyć - mówi Layla idąc do półki z księgami, wyciąga jedną i wraca na swoje miejsce. Delikatnie otwiera ją i kartkuje, aż w końcu znajduje to, czego szukała. 
-Jeśli nie tak, to jak? 
-Sean. 
Chłopak spogląda na mnie, a ja kręcę delikatnie głową, by przestał się denerwować. Nie wiem, czy mi zaufa, ale mam taką nadzieję, już kiedyś widziałam tę więź w oczach Blacka. Zauważam ją również u Aidena i Rosalie, u Dereka i Jacoba... Ale u Dylana jest silniejsza, znacznie silniejsza. 
-Można oszukać śmierć. 
Patrzymy wszyscy na nauczycielkę. Zdziwieni. Zdezorientowani. Zainteresowani... Wstaję z podłogi i wciskam się pomiędzy dwóch szatynów [Sean i Dylan], by móc zobaczyć źródło wiedzy czarnowłosej czarodziejki. 
-Jak? - pytam.
-Czarodziej musi mieć wystarczająco potężną moc, by oszukać naturę, ale jednocześnie nie naruszyć jej równowagi. Wymaga to odpowiedniego zaklęcia, jedynego na całym świecie, determinacji, pewności siebie i przede wszystkim idealnie wyuczonej zdolności czarowania. 
-Świetnie, uratujemy siebie, ale co z pozostałymi ludźmi? - odzywa się Jacob. 
Layla wzdycha i podnosi głowę. 
-Co jeszcze ukrywasz? - pytam przenikliwie. 
-Dwa - duka czarodziejka. 
-Mów dalej. 
-To ważna liczba... Dwa warunki. Pierwszym jest to, że zaklęcia użyć mogą tylko czarownicy mroczni, na białych nigdy nie reaguje. Po drugie, nawet będąc odpowiednio wykształceni, potężni i skoncentrowani, możecie zabrać ze sobą maksymalnie dwie osoby... Najgorszym jest to, że nie wszyscy mroczni mają tyle mocy, by użyć zaklęcia. 
-Zabrać dokąd? 
-Do miejsca, gdzie się znajdziecie, jeśli wszystko się uda. 
-Robi się coraz ciekawiej... - rzuca Dylan, mierzwiąc dłońmi swoje włosy z tyłu głowy. 


Chłopak przesuwa palcami po moim policzku, odsuwając niesforny kosmyk włosów i wpatruje mi się w oczy. Stoimy w środku lasu, gdzieś, gdzie nigdy, szczerze mówiąc, nie byłam, ale czuje się bezpieczna. Wodzę wzrokiem po jego twarzy, wydaje się bez skazy, wydaje się, że mogłabym patrzeć na nią całe życie. Właśnie... wydaje się. Mój opanowany, równomierny oddech zamienia się w mieszaninę rozpaczy. 
Ilekroć patrzę na naszą grupę, przypominam sobie, co musimy ukrywać i z czym sobie radzić. Zdaję sobie sprawę, jakie to trudne i jednocześnie głupie. 
Opuszczam głowę w dół, Dylan dotyka mój podbródek i zmusza mnie do ponownego patrzenia w jego oczy. Czuję się wyczerpana, wypruta z energii i jakichkolwiek emocji. Mrużę nieco oczy i wzdycham cicho. Wsłuchuję się w szum lasu, śpiew ptaków, szum fal uderzających o klif nieopodal. Nie wiem dlaczego, ale morze zawsze mnie uspokaja, uwielbiam siedzieć przy skraju wody i wpatrywać się w niekończący się horyzont, uderzana morskim powietrzem. 
-Lydia - słyszę jego tłumiony głos - masz cholernie smutne oczy, co się dzieje? Wciąż myślisz o tej akcji wcześniej? 
Kiwam niepewnie głową. Szatyn przytula mnie do siebie i obejmuje ramionami, ale przygnębienie nie znika. Nie mogę myśleć o tym, ile ludzi zginie za sprawą upadku wyspy... 
-Hej, słuchaj. Jesteś ze mną, bezpieczna i potężna... Nie masz się czym martwić. 
-Wiem. Widzę jak się starasz i mnie wspierasz, ale czasami miłe słowa to nie wszystko, czasami po prostu nie wystarczą - wzdycham unosząc niewinnie brwi. -Jestem pewna, że zrobisz wszystko, żeby było dobrze... Wy wszyscy jesteście niesamowici, ale czasami...
-...nawet to nie wystarcza - dokańcza za mnie i odwraca wzrok. 
Dylan jest przygnębiony. Czyja to wina? Oczywiście, że moja. Robię wszystko, by tylko go dobić, ale mimo poczucia winy, wciąż trwa uparcie przy swoim zdaniu. Upuszczam wzrok na swoje czarne trampki, zamykam oczy i oddycham głęboko. Wzbudzam w sobie euforię, magia płynie krystalicznymi strumieniami w moich dłoniach. Uwielbiam to uczucie siły. Kiedy otwieram oczy, czuję na sobie jego przenikliwy wzrok, posyłam mu blady uśmiech i staram się wsłuchać w każdy, nawet najcichszy dźwięk. 
Wolne kroki. Szum fal. Miarowy oddech. Bicie serc. Lekki powiew wiatru. Sarny, wiewiórki, ptaki... Podnoszę powieki, w oczach Dylana zauważam swoje, płonące żywym ogniem. Jego uśmiech zapiera mi dech w piersi, czuję jego dłoń na talii - odpowiadam uśmiechem. 
-Od kiedy potrafisz zmieniać kolor oczu? 
-Hmm?
-Przez chwilę były czerwone - wyjaśnia zdziwiony chłopak. Jak to czerwone? Widziałam ich odbicie, ale byłam pewna, że to tylko iluzja. -Wiesz co to znaczy? 
-Nie wiem, ale mam nadzieję, że nic złego. 
-Co przed chwilą robiłaś? 
-Przygotowywałam się - odpowiadam błogo, zarzucając ręce na jego szyję i wodzę wzrokiem po jego twarzy. Patrzę na oczy, usta, włosy... 
-Do czego? 
-Pocałuj mnie - szepczę z uśmiechem. 
Szatyn odnajduje moje usta i wpija się delikatnie, jakby bał się, że zaraz go odtrącę. Więc zaczynamy zabawę... 

Ciemnobrązowe oczy, ciemne włosy uniesione ku górze i wyraźne rysy twarzy. Oprócz tego miał na sobie białą koszulkę z dekoltem w trójkąt i czarne jeansy, a na nogach czarne trampki. 
-Dzięki - wydukał, chyba nieco zmieszany moim spojrzeniem. 
-Chodź stąd - powiedziałam. -Wystarczająco szumu narobiłeś. Teraz będą siedzieć i komentować. 
-Swoją drogą... Jak masz na imię? - spytałam. 
-Dylan. 
Podał mi rękę, którą po chwili ujęłam. 
-Lydia. 
-Lydia Carter - usłyszałam za plecami. -No jasne, bo przecież kto inny jest tak głupi żeby chodzić po mieście w samej bluzie, gdy na polu jest jakieś pięć stopni? - odwróciłam się na pięcie, a moim oczom ukazał się uśmiechnięty Dylan. 
Masz co chciałaś, Lydia. 
-Najwyraźniej nie tylko ja jestem tak głupia - stwierdziłam zwijając usta w cienką linię, by ukryć uśmiech, który mimowolnie pojawił się na mojej twarzy. 
-Powiesz mi, co się stało? - wymruczał po chwili. 
-A wyglądam na osobę, która zwierza się ludziom, które dopiero poznała? 
Prychnął zabawnie. 
-Ufasz mi - skwitował, a ja uniosłam brew. -Widzę jak na mnie patrzysz. 
-To nic nie znaczy.  
-Przeciwnie - oznajmił. -Pozwól mi zabrać cię w jedno miejsce. 
-Zgubiłaś się? - podskoczyłam ze strachu, słysząc ten głos za tobą. 
-Dylan! - krzyknęłam, obracając się w jego stronę -Nie strasz mnie, do cholery... Jak tu wszedłeś? 
-Drzwiami, geniuszu - powiedział wymijając mnie i poszedł dalej. Poczułam tą zakazaną, ale niesamowitą woń jego perfum. -Co tu robisz? Zamieniasz się w kujonkę, czy tylko zwiedzasz? Choć po tym syfie który tam zostawiłaś, śmiem twierdzić, że czegoś szukasz.
...
Obróciłam się i chciałam wejść do środka, ale on był bardziej uparty niż zwykle. 
-Lydia... Poradzisz sobie? 
-Tak - pokiwałam głową, przygryzając wargę - dam sobie radę. 
-Nie mówię o książkach. 

Kiedy się oderwaliśmy patrzył na mnie jak zahipnotyzowany. A może faktycznie taki był? Uśmiechnęłam się radośnie, słysząc szybki rytm jego serca. Odetchnęłam z ulgą, kiedy odwzajemnił uśmiech. 
-Kiedy się tego nauczyłaś? 
-Niedawno. Podobało ci się? 
-Oczywiście, kiedy pokażesz mi resztę? - pyta pełen nadziei. 
-Kiedy zasłużysz - szepczę. -A teraz wracamy do szkoły. - Ciągnę do za rękę w kierunku szarego budynku, obrośniętego pięknymi pnączami. A przynajmniej wydaje mi się, że idę w dobrą stronę. 


***

Hej :))
Trochę minęło od ostatniego rozdziału, ale chyba nikt nie
marudzi. Prawda? 
Mam na myśli dokładnie to, że niektórzy zajmują sobie miejsca,
ale nigdy nie wracają. Nie sadzicie, że skoro tak jest to musi być coś nie tak? :/
Ja tak własnie myślę i pomimo tego, ze pisze tylko jedna ręka, bo miałam wypadek,
to muszę napisać co mi leży na sercu ;-; 
Ehh... Zależy mi na tym, żebyście czytali i komentowali, bo chyba każdy dobrze wie
jakiego to daje powera i motywację.
Ja kiedyś byłam nieznośna, żebrałam o komentarze i wgl. ale teraz tego nie robię,
a przynajmniej się staram. Chcę tylko zrozumieć co robię nie tak ';'

Mam tylko jedną prośbę: 
Jeśli chcecie skomentować, to zróbcie to od razu, 
nie zajmujcie miejsc, jeżeli potem macie nie wracać, 
bo dla mnie to takie trochę dobijające, jak wchodzę każdego dnia na bloga,
a tu nic się nie zmienia. 
Chyba mogę to nazwać rozczarowaniem :/

Do następnego ;)
Cherry

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. A więc wracam :)
      Kochana, dobrze wiesz, że jak sobie zajmuję to (zazwyczaj) zawsze wracam :D
      Może błędem było najpierw czytanie końcówki, ale była taka cudowna, że po prostu nie mogłam się powstrzymać <3. Może i pisałam to wiele razy, może nie, ale naprawdę zapamiętaj, że masz przeogromny talent, a ta historia jest wspaniała :3.
      Galahiti upada ;-;. Myślałam, że się porycze, gdy to usłyszałam. I jeszcze ta szczera wypowiedź Lydii :c.
      Wywnioskowałam z fragmentu z Rose i Aidenem, że chyba mają się ku sobie :D).
      A przechodząc do tego co przeczytałam na początku XDD.
      To było takie cudowne :3 Ta scenka z Dylią <3
      Ah :D Proszę więcej takich :*
      To jak jej oczy zmieniły kolor i pokazała mu (?) wspomnienia <3.
      Jejku, ja już chce next :*
      Oby z ręką było wszystko ok :c
      No i OBYŚ DOBRZE SPĘDZIŁA TE FERIE! :))
      Kc :*
      Kerry aka Kercia aka Paw aka Ludź aka MAŁPA

      Usuń
  2. Cześć, Cherry!

    Na początku bardzo przepraszam, że nie wróciłam. Tak jak wspomniałam, możesz uderzyć mnie łopatą, zasłużyłam sobie na to.
    Ale teraz skomentuję od razu. Komentarz będzie ubogi, bo jestem w trakcie nadrabiania, ale postaram się, aby ten komentarz, miał chociaż ręce i nogi.
    Nie ukrywam,że za fantastyką nie przepadam, ale zawsze trzeba ''spróbować'' czegoś nowego. I ja próbuję.

    Nikt, nie zasługuje na śmierć. Nawet Ci źli ludzie, Lydia ma rację. Życie jest zbyt cennym darem, aby od tak, kogoś go pozbawiać. Wychodzę z założenia, że wszyscy zasługują na życie, jak i na wybaczenie. Wybaczać też trzeba umieć. Czasami jest też tak, że nie każdy jest zły, bo tak chciał. Są rzeczy, które bywają niezależne od nas. Ale są też źli, bo taką wybrali sobie drogę. Jest też druga kwestia, ludzi można zmienić. Ludzie się zmieniają. Tylko czasami trzeba im pomóc w tej przemianie, nawrócić ich na tę dobrą drogę. Wszystko jest możliwe.
    Z ukrywaniem prawdy bywa róźnie. Jednak, jak to się mówi nawet najsłodsza prawda jest gorsza od najgorszego kłamstwa, czy jakoś tak. To nie istotne, wszystko i tak by wyszło na jaw, więc szkoda to ukrywać. Trzymanie kłamstwa w tajemnicy w niczym nie pomoźe, tylko pogorszy sprawę.

    A ten ostatni moment? Przepiękny.

    Przepraszam, za tak żałosny komentarz.

    W wolnej chwili, zapraszam do siebie.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak i samo opowiadanie jest cudowne . Jestem zadowolona że tu trafiłam i mam nadzieje że się nie zwiodę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Spróbuję wrócić wieczorkiem. Jak nie wrócę to możesz mnie pochować, pozwalam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)

      Wracam trochę później gdyż miałam parę rzeczy do zrobienia xd
      Nie wiem wgl jak zacząć ten komentarz... Eh, to może od notki?

      Bez bicia przyznaję się, że jestem jedną z tych osób która zajmuje sobie miejsce a nie wraca. Gdy czytałam tą notkę, to zrobiło mi się strasznie głupio :/
      Bardzo się przepraszam za te zajmowane miejsca i nie wracanie do nich ...
      Spróbuję następnym razem wracać, lecz nie obiecuję, że na 100% wrócę. Wiesz, jak jest czasami z obietnicami xD
      Okii te moje gadanie staje się nudne ^^

      Cherry. Podoba mi się nazwa, lecz ja będę ciebie pamiętać jako Hope <3
      Łooo.. To dwudziestka. Wow.
      20 musi być genialna xD Co ja gadam? Twoje rozdziały są i były genialne, hah :-D

      Galahiti upada....
      Nie, moja ulubiona wyspa. Ej, nie rób nam tego xd W Galahiti się wszystko zaczęło itp. więc trudno będzie dla bohaterów... W sumie już jest dla Lydii :-c
      No, no te całe uratowanie Galahiti zapowiada się ciekawie xD
      Skąd tyle cudownych pomysłów w jednej osóbce?

      DYLIA FOREVER <3
      Bosh, tak dłuugo wyczekiwałam na ich pocałunek AHHHH!!! Nie no, cudownie jest<3 No oprócz tej sprawy z Galahiti ^^
      Te wspomnienia...<33 To jest chyba najlepszy rozdział historii tego bloga O.o

      Ja już lecę spać, heh xD
      Mam nadzieję, że z ręką jest już lepiej ;-D I miłych ferii xx
      Do następnego ;*
      Hayley xx

      Usuń