13.07.2016

28. "What do you want?"


Po raz trzeci już dzisiaj mijam ten dziwny obraz na korytarzu i za każdym razem coraz bardziej wydaje mi się, że on do mnie mówi. Ktoś do mnie mówi. Obracam się wokół własnej osi i nie widzę nikogo, kto mógłby chociaż pisnąć. 
Przyglądam się bardziej temu obrazowi. Jest ogromny, prawie na połowę długości ściany. Pearl mi kiedyś o nim opowiadała - jest na nim Aria, jedna z najpotężniejszych czarodziejek na świecie. Nie żyje, niestety. Dzieło ukazuje jej walkę z kimś, kogo twarzy nie widać, zamazano ją. Nie wiem, czy dla bezpieczeństwa, czy z innego powodu. Postać ma na sobie czarne szaty i kaptur, a w dłoni trzyma berło z zielonym diamentem na czele. 
Marszczę brwi, kiedy znowu słyszę szept. Słyszę swoje imię. 
Potem na obrazie pojawia się odcisk dłoni świecący krwistą, brudną czerwienią. Nie zastanawiam się długo, zanim uniosę swoją dłoń. Analizuję ją i ten odcisk, który wydaje mi się cholernie podejrzany. Dziesięć razy zastanawiam się, czy powinnam dotknąć obrazu; czy nic mi się nie stanie. W końcu nic nie wymyślam. 
Lecę na całość. 
Przykładam dłoń do czerwonego odcisku. Piecze jak cholera. Z mojego wnętrza wyrywa się bolesny jęk, który tłumię zaciśnięciem zębów. Chcę oderwać dłoń, ale już się nie da. Jakby się przykleiła, i to tak konkretnie. Mam wrażenie, że krew mi buzuje, a magia chce wprost rozerwać mi ciało. Ból przelewa się przeze mnie jak woda obmywająca ciało. 
     Cholera jasna, że też zawsze wpakuję się w największe bagno. 
Zamykam oczy. Czuję silny powiew wiatru, chłód przepływający pod moimi stopami. Słyszę słowa wypowiadane z niezawodną szybkością, słyszę nienawiść, strach i rozpacz. Oddycham głęboko, dopóki nie otworzę oczu. Jestem na wielkiej polanie zlewającej się z horyzontem. Zaschnięta ziemia, połamane drzewa, burzące się budynki. Wszystko, dosłownie wszystko jest w gorszym, niż opłakanym stanie. 
Staram się zrozumieć, co się właśnie stało, ale nie potrafię nawet normalnie odetchnąć. Rozglądam się, lecz na głównym planie zauważam Arię. Jest żywa, prawdziwa i właśnie walczy z demonem. Bardzo szybko odkrywam, że twarzy demona nie widać, bo zwyczajnie jej nie ma. Pod kapturem kryje się przerażająca ciemność. To zupełnie tak, jak w tych bajkach dla dzieci - zły pan nigdy nie miał prawdziwego oblicza. Ukrywali ją za mrokiem, żeby wszyscy się bali. 
Ja też się boję. 
Aria wykonuje perfekcyjny obrót. Palce jej się świecą, pojawia się smuga światła bielszego niż kiedykolwiek było dane mi zobaczyć. Czarodziejka ciska nią w demona, a ten wydaje z siebie krzyk, który będzie mnie prześladował przez kolejne lata. Wszystkie demony wokół, wszyscy jego słudzy padają na kolana. 
Nie żyją. 
Aria jest wykończona, ale nie upada. Obserwuje wszystko wokół, a w jej oczach dostrzegam ból. Mnóstwo cierpienia. W pewnym momencie dostrzega i mnie. Spodziewam się jednego - zabije mnie. Nie powinno mnie tu być, a jednak jestem w najgorszym, a zarazem najlepszym momencie. Nie wiem jakim cudem i nie wiem dlaczego, ale nic nie dzieje się bez powodu. Na pewno nie w tym świecie. 
Zaciskam pięść. 
- Lydia Carter. - Słyszę jej słaby, ale przepiękny głos. Nie wiem co robić, więc najzwyczajniej w świecie nie robię nic. - Czekałam na ciebie, czarodziejko. 
Przełykam ślinę. 
- Skąd zna pani moje imię? Dlaczego tu jestem? 
- Galahiti się rozpada. Zostało wam może kilka dni, nim wszystko legnie w gruzach. Wszyscy zginiecie, jeśli nie wykonacie zaklęcia jak najszybciej to możliwe - powiedziała, wyraźnie przejęta naszą sytuacją. 
Halo, laska! Dopiero zabiłaś najsilniejszego demona i przejmujesz się jedną głupią wyspą? Coś jest nie halo z tym światem. Albo ze mną. 
- Dlaczego mi to mówisz? - pytam niepewnie. - Nie rozumiem. 
- Bo jesteś wyjątkowa i jako jedyna rozumiesz, co naprawdę się stanie z tym światem. Z waszym światem. Patrzę na tych wszystkich ludzi od miliona lat i nigdy nie widziałam kogoś takiego jak ty i twoi przyjaciele - oznajmia. - Gdybyś tylko chciała mnie wysłuchać, tak wiele mam ci do powiedzenia. 
Jestem wyjątkowa? Chyba śnię. 
- N-nie jestem pewna... Będą się martwić. Nie mogę zostawić przyjaciół samych, podczas... 
Czarodziejka wchodzi mi w słowo. 
Wygląda, jakby nabierała sił podczas tej rozmowy. Jej skóra nabiera żywszego koloru, a włosy zadziwiająco się regenerują. 
- Czas się zatrzymał. Nikt nie będzie wiedział, że cokolwiek widziałaś z tego świata.
- Cokolwiek chce pani mi powiedzieć, proszę zrobić to teraz. Nie jestem pewna, czy będę w stanie tu wrócić.
Aria uśmiecha się łagodnie.
- Wrócisz – mówi spokojnie. – Nie martw się niczym. Teraz musisz tylko słuchać głosu swojego serca, dziecko. Porozmawiamy następnym razem. Mam ci wiele do opowiedzenia.
Mrugam oczyma. Nie wiem dlaczego to robię, ale w sekundzie znów jestem na tym korytarzu. Tym razem nic mnie nie boli, ani nie piecze. Czuję tylko delikatne przebłyski magii. Czuję jej obecność, silniejszą niż zwykle.
Rozglądam się dla bezpieczeństwa ale nikogo nie widać. Zerkam na zegar wiszący na ścianie i nie mogę wyjść z podziwu. Czas naprawdę się zatrzymał. Aria nie kłamała, więc ja chyba nie wariuję. CHYBA. To dobre określenie na ten przypadek.
Teraz musisz tylko słuchać głosu serca.
O co jej chodziło?


Idąc korytarzem, wciąż cała drżę. Nie wierzę w to wszystko, co widziałam i słyszałam. To jakby sięgnąć drugiego świata – świata ukrytego pod czarną, nieprzenikliwą ścianą; świata, do którego tylko nieliczni mają dostęp. Czy ja go mam? Czy dalej powinnam w to brnąć? Czy zaszyć w swoim świecie i zapomnieć, że kiedykolwiek to widziałam.
Aria jest istotą nieosiągalną, potężną, ale przede wszystkim martwą od wielu setek lat. Nie można igrać z takim złem, dobrem, czymkolwiek ona jest. Ja boję się w tym uczestniczyć, choć możliwość nauczenia się od niej sztuki magii bardzo mnie intryguje, czuję, że to zły pomysł.
Tymczasem mijając pokój Rosalie, słyszę jej głos. Podniesiony głos. Krzyczy na kogoś, a to nie zdarza się często. Nie w jej przypadku. Dlatego zatrzymuję się na moment i pukam do drzwi. Słysząc pozwolenie na wejście, otwieram drzwi. W środku zastaję Seana i Rosalie po dwóch przeciwnych stronach pomieszczenia. Nie dziwi mnie, że się kłócą. Dziwi mnie to, że on tu jest. Po co?
- Coś nie tak? – pytam po chwili, zamykając za sobą drzwi. Rosalie ma wściekłe spojrzenie, co zdarza jej się bardzo często w towarzystwie Seana. Nie przepada za nim, nawet jeśli ja go toleruję. Kiedy Rose milczy, patrzę na szatyna. – Co tu robisz?
Sean wzdycha, rzucając Rosalie nikłe spojrzenie.
- Przyszedłem, ponieważ Rosalie ma księgę czarów, której potrzebuję – wyjaśnia na spokojnie. – Nie chce mi jej oddać, dlatego się kłócimy.
Patrzę pytająco na przyjaciółkę. Elfka nie ma powodu, by czytać księgę zaklęć przekazaną czarodziejom. Jeśli ją ma, musi mieć konkretny powód, by nie chcieć jej oddać. Pytanie tylko jaki. Ufam jej najbardziej z tych wszystkich ludzi, tylko jej mogę ufać. Nienawidzę być pomiędzy nimi, ponieważ Sean nigdy nie był i z pewnością nie będzie jej ulubieńcem, ale ja nie jestem nią. Chcę dobrze dla obojga.
Rosalie nie chce rozmawiać przy nim. Widzę to po jej spojrzeniu.
- Sean – zerkam na chłopaka. – Zostaw nas.
- Nie wyjdę bez księgi.
Kto by pomyślał, że taki uparty jest.
Gromię go wzrokiem.
- Znajdę cię później. Proszę, wyjdź.
Sean szuka odpowiedzi w moich oczach, ale najwidoczniej jej nie znajduje. Wzdycha tylko i mija mnie z rażącą obojętnością, złością. On nigdy się nie zmieni. Zawsze pozostanie tym skrytym w mroku chłopakiem, który unika ludzi jak ognia i… nienawidzi mnie, za to wszystko. Wzdrygam się i wiodę tylko za zamykającymi się drzwiami. One się nie zamykają, one się zatrzaskują.
- O co wam poszło tak naprawdę? – pytam za chwilę. Rose siada na swoim łóżku i bawi się palcami. – Wiem, że go nienawidzisz. To żadna nowość i wcale cię za to nie winię. Chcę tylko wiedzieć, co jest powodem jego złości i twojego zachowania – mówię. – Wiem, że nie chodzi tylko o tą głupią księgę. W bibliotece ukryta jest kopia.
Rosalie patrzy na mnie przepraszająco.
- Chodź – ponagla mnie i wskazuje miejsce obok siebie. – Usiądź.
Niepewnie, lecz wykonuję jej prośbę.
- To prawda, że zabrałam mu księgę. Chciałam tylko wiedzieć czego tam szukał no i przestudiować raz jeszcze zaklęcie ostateczne. Nie ufam magii takiej jak ta i boję się, że coś wam się stanie. Sean się zdenerwował i w sumie zeszło na twój temat.
- Co mu powiedziałaś? – pytam cicho.
Wzrusza ramionami.
- Żeby dał ci spokój, bo ty kochasz Dylana, a on tylko miesza ci w głowie. – Odrywam od niej wzrok i wbijam go w podłogę. Dlaczego ona się wtrąca w moje sprawy uczuciowe? Martwi się, ale to wciąż jest moje życie. – Kiedy powiedział, że nie ma zamiaru nic zmieniać, zaczęliśmy się kłócić i ty weszłaś.
Milczę przez dłuższą chwilę. Wprowadzam Rosalie w stan niepewności, wiem to, ale nie stać mnie na żadne słowa pocieszenia. Nie ważne jak bardzo ją kocham. Rose nie ma prawa wtrącać się pomiędzy mnie i Seana, tylko żeby ratować mój związek z Dylanem. Chciała dobrze, ale czasami trzeba po prostu dać sobie spokój.
Obejmuję ją ramieniem.
- Wszystko w porządku. Chciałaś dobrze, ale Sean jest impulsywny i wiesz to lepiej, niż ktokolwiek inny. Proszę cię, nigdy więcej nie rozmawiaj z nim o mnie, a jeśli już, to przynajmniej się nie kłóćcie – mówię, na co ona kiwa głową. Odsuwam się. – Muszę go znaleźć. Potem się zobaczymy.


Sala ćwiczeń. Spodziewałam się, że właśnie tu go zastanę. Wchodząc, widzę jak wyżywa się na wszystkim po kolei. Chyba już nie interesuje go żadna księga zaklęć.
- Chowasz się w najbardziej przewidywalnym miejscu. Wyszedłeś z wprawy? – pytam, kiedy wreszcie mnie zauważa i przestaje cokolwiek robić. – Okłamałeś mnie. Kłóciliście się przeze mnie.
- Uważasz, że to nie w porządku, i że Rose ma racje, ale nie wiesz tego na pewno – odpowiada spokojnie, jeszcze dyszy po treningu. – Nie chciałem dać za wygraną, bo ona nie ma racji. Nie jestem dla ciebie zagrożeniem, ani kimś, kto spycha cię na złą drogę.
Kręcę głową, podchodząc do niego powoli.
- Ona się martwi. Zależy jej na moim bezpieczeństwie i związku z Dylanem – wyjaśniam.
Sean uspokaja się z sekundy na sekundę. Dopiero teraz zauważam, że nie ma na sobie koszulki i jego oczy widzą tylko mnie. Kiedyś Dylan patrzył na mnie w taki sposób, ale jednak inny. Wszystko się zmienia z upływem czasu. Nie dostrzegam tego na bieżąco, ale widzę na finale. Wszyscy się zmieniamy – chcemy tego, czy nie. Sean wciąż jest taki sam. Nie panuje nad nim paniczny strach o moje bezpieczeństwo, niczego na mnie nie wymusza.
- To jest w porządku – mówi w momencie Sean. Unoszę brew. – Twój związek z Dylanem. Jej troska o twoje bezpieczeństwo. Ale jesteś dorosła i potrafisz decydować o swoim życiu, nikt nie zrobi tego za ciebie i nikt tak naprawdę nie wie, czego chcesz.
Hale odwraca się ode mnie i idzie po swoją koszulkę, którą zaraz ubiera. Cholera. Obejmuję ramiona dłońmi i przyglądam mu się przez chwilę. Zastanawia mnie, dlaczego Rosalie tak go nienawidzi. Nic jej nie zrobił, nigdy się nie wychyla, a nawet jeśli, robi to tak, jakby był cieniem. To mnie próbował zabić i wciąż mu nie wybaczyłam, ale jej nic nie zrobił.
- To uzasadnione, że Rosalie mnie nie lubi – odzywa się. Wybudzam się z myśli i patrzę na niego pytająco. – Próbowałem cię zabić. Nie jeden raz.
- To prawda. Dylan wie? Jeśli wie i jeszcze żyjesz, znaczy że miał pranie mózgu – zauważam z uśmiechem. Sean mi wtóruje, choć z bólem.
- Nie wie – odpowiada cicho. – Rosalie wie i dlatego tak bardzo mnie nie lubi. Ty jesteś głupia, skoro wciąż chcesz mnie widywać. Pomimo tego jak bardzo zaszedłem ci za skórę.
Właśnie. Zaszedłeś mi za skórę i teraz nie chcesz wyjść. Dlatego tu jestem, bo nie potrafię pozbyć się ciebie z mojej głowy i zapomnieć wszystkiego, co dla mnie zrobiłeś bądź nie. Bo chcę się przekonać na własną rękę, kim tak naprawdę jesteś.
- Mogę być głupia – stwierdzam. – Nie przeszkadza mi to, dopóki nikt nie zawraca mi głowy.
Sean wzdycha, kręcąc głową.
- Nawet mnie nie znasz.
- Ty też mnie nie znasz – zauważam, poważniej niż wcześniej. – To nie znaczy, ze powinnam się ciebie bać. Ciągle kręcisz się wokół mnie, nie tak łatwo to ignorować.
- A czego ty chcesz? – pyta mnie nagle.
Trudne pytanie.
- Chciałabym dowiedzieć się, zanim będzie za późno. 


2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Cześć skarbie!
      Z różnych powodów (w tym również mojej sklerozy ;-;) zapomniałam skomentować rozdział.
      Chciałabym napisać coś długiego, fajnego i w ogóle... Ale nie mam do tego siły ani głowy.
      Może kiedy wejdziesz na GG będziesz wiedzieć dlaczego XD.
      Ale chciałabym chociaż w małym stopniu odwzorować komentarz, który napisałabym, gdybym czuła się lepiej ;D.
      Więc tak... Wow. Magiczny świat Lydii powraca <3.
      Ta scena z obrazem mnie rozwaliła. Była tak dobrze opisana, po prostu bić pokłony.
      Jestem strasznie zniecierpliwiona, bo już chcę następny rozdział!
      Kłótnia Seana z elfką... Tego też się nie spodziewałam. Zwłaszcza tego, że pokłócą się o Lydię.
      Sean jest skomplikowany, ale i tak go lubię ;D.
      Walić moje zastrzeżenia, że go nie lubię i nienawidzę. Całym sercem jestem #TEAMSEAN (nawet się rymuje xD) Muszę wymyślić jakąś nazwę dla Seana i Lydii <3. (Selydia, Lydina, Sedi? Nie wiem XD)
      Wybacz, że komentarz taki, a nie inny :/
      Kocham,
      Shoshano aka Kerry aka Kercia aka Paw aka Ludź aka Małpa

      Usuń